Stan fundamentów pod kładką jest zły. Urzędnicy mówią o tym wprost. Malować nie ma już czego. Poprzednia władza nie poradziła sobie z remontem przez 6 lat. Ile czasu potrzebuje nowa władza nie wiemy. Wiemy natomiast jedno. Będzie można mówić o wielkim szczęściu, jeśli do zakończenia remontu lub rozbiórki kładka nie runie na przejeżdżający pociąg, lub ktoś przechodzących przez nią nie dozna uszczerbku na zdrowiu lub straci życia. Takiego scenariusza niestety wykluczyć nie można.
Regularnie słyszymy, że na nic nie ma pieniędzy i trzeba oszczędzać. Tyle, że oszczędność i zaniechanie w tej sprawie mogą doprowadzić do tragedii. Zapewne nikomu na tym nie zależy. Zamiast kolejnych obietnic zrobienia z tym porządku potrzebne są konkretne i natychmiastowe działania.
Będziemy regularnie odpytywać urząd i PKP, co zrobiły w tym temacie.