Gminne referendum w sprawie odwołania Burmistrza Miasta Ostróda przed upływem kadencji jest nieskuteczne. Burmistrz Ostródy Zbigniew Michalak pozostaje na swoim stanowisku. Tak samo, jak nierozwiązane problemy, sygnalizowane w długim okresie kampanii referendalnej.
W referendum było 25732 uprawnionych do głosowania. Oddano 5055 głosów ważnych - 4919 za odwołaniem burmistrza, 136 za pozostawieniem. Choć to za mało do odwołania włodarza, to głosów jest zdecydowanie zbyt wiele, by mówić, że nic się nie stało i jest dobrze. Wręcz przeciwnie, jest źle, skoro 1/5 uprawnionych chce odwołać burmistrza. Mieli swoje powody, mówili o nich głośno.
Burmistrz Zbigniew Michalak ku zaskoczeniu wielu osób w trakcie kampanii referendalnej nie tylko nie starał się poprawić złego wizerunku, jaki zasłużenie w kilku sprawach przypisywała mu grupa referendalna, ale wręcz dolewał oliwy do ognia swoimi kolejnymi decyzjami.
Skoro w okresie referendum burmistrz nawet nie udawał, że zależy mu na łagodzeniu sytuacji i poprawie, czy daje to nadzieję na dialog i normalną współpracę po wygranej?
Polaryzacja mieszkańców Ostródy jest widoczna gołym okiem, a to nie wróży niczego dobrego. Rozwój miasta nie uda się, jeśli nie pójdzie za nim w parze współpraca, łączenie różnych grup i kompromisy, jakże rzadko występujące dziś w lokalnej polityce.
Z niecierpliwością czekałem na nową jakość zarządzania samorządem, zapowiadaną w kampanii z 2018 roku i tuż po wyborze, więc doczekałem się.
Nowa jakość odmowy odpowiedzi, utrudniania dostępu do informacji, lekceważenia mediów i psucia relacji z nimi stała się faktem. Za długo jednak w tym siedzę, by się tym przejmować. Burmistrzowie przychodzą i odchodzą, taka kolej rzeczy. Jedni wcześniej, inni później. Lokalne media skrupulatnie to odnotowują.
Mieszkańcom natomiast pozostało czekać na poprawę, której widok na dziś bardziej przypomina sylwetkę odpływającej w dal szalupy, niż dumnie wpływającego do portu ekskluzywnego liniowca.