Po przeczytaniu pewnego artykułu dostałem wytrzeszczu oczu, gdy dowiedziałem się, jak to młody, niegłupi, potrafiący budować składne zdania, a co za tym idzie, pewnie inteligentny, oczytany i wygadany pan redaktor, dał się zrobić w konia...
Jakiś czas temu pewien pan w Gazecie Olsztyńskiej opisał jak to zdobywał prawo jazdy. Nie chce mi się wierzyć, że gdyby człowiek ów zaprotestował - miałby przykrości. Jestem wręcz pewny, że gdyby dochodził swoich praw to odniosłoby to prawidłowy skutek. Nie protestował on, że są "obcinane minuty" z godzinnej jazdy... Albo było mu z tym dobrze, albo naprawdę bardzo był przestraszony. Jeśli jego praktyczna nauka odbywała się z właścicielem szkoły jazdy to ręce opadają, jeśli z jego pracownikiem to jedna, druga lub trzecia skarga powinna przynieść taki efekt, że ten instruktor nie znalazłby więcej pracy w Olsztynie. Jest to jeden z przykładów na to, że renomowane szkoły, z dużą ilością kursantów nie zawsze znaczy - dobre, bo dochodzi tutaj element spokoju o swój byt właściciela, profesjonalizm ustępuje rutynie, a kultura arogancji. Strzeż Panie kursantów przed instruktorami takimi, jacy są pokazywani w pewnym serialu telewizyjnym. Ostróda jest małym miastem, a konkurencja bardzo duża i dlatego jestem niemal pewny, że tutaj nie wchodzi, w większości szkół, w rachubę załatwianie prywatnych spraw w czasie godzin jazdy. Właściciele szkół, a tym bardziej zatrudniani przez nich instruktorzy nie odważą się kończyć jazdy przed czasem. A więc czy w Ostródzie jest idealnie? Na pewno nie. Tutaj też są szkoły lepsze i gorsze, lepsi i gorsi instruktorzy. Kandydaci na kierowców przed podjęciem nauki robią wywiad wśród znajomych, chodzą do poszczególnych szkół, pytają o cenę, markę samochodu, oglądają plac manewrowy i... czasami bywają niezadowoleni z wyboru i często nie zdają egzaminu. Dlaczego? Kursanci mówią że egzaminator był za ostry, egzaminatorzy mówią, że instruktor nie nauczył tak jak trzeba, instruktorzy twierdzą że kursantowi przydałoby się jeszcze parę godzin jazdy. Odnosi się wrażenie że kurs służy do tego, aby zdać egzamin, a nie do tego aby nauczyć się jeździć. Wszyscy mówią że sposób egzaminowania jest zły, a jeszcze nikt nie wymyślił nic lepszego, (o tym był inny artykuł w tej samej Gazecie Olsztyńskiej).
Czy spotkał się Pan ze skargami niezadowolonych kursantów?
To pytanie zadałem panu Edmundowi Ługiewiczowi, który jest upoważniony przez Starostę do nadzoru i kontroli ośrodków szkolenia.
Do chwili obecnej nie było skarg na ośrodki i instruktorów. Gdyby były to nie jest określone jak należy postępować. Starosta ma nadzór nad ośrodkami i gdyby skargi się pojawiły można przeprowadzić postępowanie wyjaśniające. Jeśli ośrodki nie spełniają warunków i szkolenie jest prowadzone niezgodnie z programem szkolenia Starosta może cofnąć zezwolenie na prowadzenie szkolenia.
Na to samo pytanie właściciele szkół jazdy zgodnie odpowiedzieli, że jeśli kursanci są niezadowoleni, to starają się sprawę wyjaśnić. Są to sporadyczne przypadki, ale zdarza się, że kursanci chcą pieniądze wycofać, wtedy nie ma problemu. Potrąca się kwotę za godziny już wyjeżdżone, a różnicę otrzymuje kursant.