Sara - smutna historia psiego życia

Sznurek wrzynał się jej głęboko w szyję podrażniając rany powstałe do mięsa na skórze bez sierści wytartej od łańcucha. Wyła przeraźliwie przez całą noc, tak, że nad ranem nie miała już siły na nic, oprócz urywanych skowytów. W jej oczach jednak, nieco przygaszonych cierpieniem, wpatrujących się w bliżej nieokreślony kierunek tliła się resztka nadziei...

W takim stanie znalazła ją Joanna.
Sara... Pogodna, przyjaźnie nastawiona do ludzi. Przywiązana do starej szopy w zapuszczonym ogrodzie, blisko centrum miasta, zabiedzona kupka nieszczęścia. Potraktowana niczym najgorszy śmieć. Jej właściciele mieszkają dokładnie kilka metrów od ogrodu, w którym Joanna znalazła suczkę. Twarde serca przytępiły im nieco słuch, tak, że nie słyszeli rozpaczliwego wycia psa, który rzekomo im zaginął dzień wcześniej.
Joanna odwiązała suczkę. Zawiadomiła Straż Miejską i Policję. Pamięta Sarę jeszcze sprzed kilku miesięcy, bowiem mieszka po sąsiedzku z jej właścicielami. W największe upały pies usychał z pragnienia, i o ile przez płot dało się wrzucić mu coś do jedzenia, o tyle wody nie było jak. Poszła do właścicieli, postraszyła ich Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami. Przy budzie Sary pojawiło się wtedy wiadro wody...
Tym razem, choć rozpoznała psa od razu, była w rozterce. Nie chciała oddać jej właścicielom na niepewny los, w domu ma już psa... Czekała na Straż Miejską, gdy się pojawiłam. Sara przywitała mnie, jakbyśmy były dobrymi znajomymi. Gdy przybyli Funkcjonariusze udaliśmy się wraz z nimi do niewielkiego budynku przy ulicy Wyszyńskiego 11 w Ostródzie. Do "posesji" prowadziła bramka z napisem: "Uwaga, ostry pies". Właściciel zapytany o to, czy posiada psa stwierdził, że owszem, znajduje się w budzie. Zaprowadził nas w róg zaniedbanego podwórza, gdzie obok imitacji budy leżał łańcuch. Udał zaskoczenie. Było to dość niekonsekwentne, bowiem zaraz usłyszeliśmy z jego ust, że pies zaginął mu wczoraj wieczorem. Moje zapytanie, czy nie słyszał jego wycia, które musiało roznosić się na całą okolicę zbył milczeniem.
Według relacji właściciela pies jest mu potrzebny, bowiem pilnuje posesji i w nocy ostrzega przed złodziejami... Dziwne wydaje się to wobec zachowania suczki, która okazywała nawet radość ze spotkania z funkcjonariuszami w mundurach, a jak wiadomo, nie wszystkie psy lubią mundurowych. Prawdę mówiąc cieszyła się na widok każdego z wyjątkiem swego "pana"...
Trudno uwierzyć, że pies jest karmiony, wychudzenie Sary właściciel znów potrafił zwinnie wytłumaczyć faktem, że skoro znikła dzień wcześniej jest głodna i dlatego ma zapadnięte boki. Myślę, że zapadnięte boki suczki można raczej wytłumaczyć faktem współistnienia w jej "budzie" tłustych szczurów, które widziałyśmy na własne oczy. Jeżeli nawet Sara dostaje coś do jedzenia, nie ona to zjada, a strach pomyśleć, że którejś nocy może sama stać się pożywieniem wielkich szczurów.
Właściciel twardo obstawał przy teorii, że suczkę odczepiły z łańcucha dzieci i to one przywiązały ją na sznurku w ogrodzie. Nie powiedział czemu, jak uczyniłby każdy kochający psa, nie pokwapił się, żeby poszukać suczki. A nie szukałby długo...
Najlepiej zwalić winę na tych, którzy obronić się nie mogą, tymczasem naszym zdaniem, gdyby nie fakt istnienia w pobliżu szkoły, z której dzieci podrzucają Sarze swoje kanapki, pies może już by nie żył.
Wyraziłyśmy swoją opinię o osobie, która tak traktuje zwierzę. Usłyszałyśmy aroganckie i pewne siebie:
- Takaś pani mądra? Takaś mądra?
Możliwe, że nie mądrość jest naszym głównym walorem... ale serce. A przynajmniej fakt jego istnienia. Tymczasem Strażnicy poprosili o okazanie dowodu szczepienia psa. Właściciel miał je okazać w komendzie do 16:00, w przeciwnym wypadku skierowany zostanie wobec niego wniosek o ukaranie do kolegium. Najprawdopodobniej sąd wymierzy karę pieniężną. Pies został oddany właścicielowi, bowiem nie było, jak usłyszałyśmy od Straży Miejskiej, żadnych podstaw prawnych umożliwiających zabranie suczki.
- Gdybyśmy chociaż widzieli, że to ten właściciel przywiązuje psa, lub mieli na to jakichkolwiek świadków, można byłoby zabrać mu psa. W przeciwnym wypadku, chcemy, czy nie, musimy mu go zwrócić. - powiedzieli.
Zatem Sara wróciła do zimnej budy, którą dzieli ze szczurami. Człowiek, który nazywa się jej właścicielem zapewnił, że będzie przebywała w domu...
Możliwe, że nauczy go coś to wydarzenie.... Kolejnym razem, chcąc się pozbyć psa, będzie na tyle zaradny, że przywiąże ją do drzewa w głębokim lesie z dala od siedzib ludzkich, żeby żadna Straż Miejska ani niezbyt mądre pannice nie zawracały mu głowy bzdurami.