Z Kazachstanu do Polski. Trudne dzieje Rodziny Zalewskich

Mieszkają w Ostródzie od sześciu lat. Zygmunt Zalewski - senior rodziny, Walery – jego syn, Elena - synowa oraz wnuczki Wiktoria, Weronika i Julia. Historia tej rodziny jest bardzo ciekawa. Postanowiliśmy Państwu o niej opowiedzieć.


Emigracja i niedoszły rejs „Titanikiem”

Rodzice pana Zygmunta, Józef i Juliana, pochodzili z centralnej Polski. Poznali się w Nowym Jorku, gdzie również wzięli ślub w 1905 roku. W 1912 roku przyjechali do kraju w odwiedziny. Z powrotem mieli wracać „Titanikiem”, ale na szczęście zabrakło dla nich biletów. Po pierwszej wojnie światowej postanowili wrócić do Polski. Kupili gospodarstwo rolne na Ukrainie. Ojciec pana Zygmunta miał dużą pasiekę. Pech sprawił, że wioska w której żyli, po traktacie ryskim znalazła się w Związku Radzieckim, kilka kilometrów od granicy z Polską.

Moi rodzice z ośmiorgiem dzieci mieszkali na Ukrainie w województwie Żytomierz powiat Nowograd Wołyński w miejscowości Lubtów – wspomina pan Zygmunt. - To było w 1936 roku wiosną. Stalin przesiedlił nas wszystkich do Kazachstanu. Miałem wówczas siedem lat. Przywieziono nas i żyliśmy na stepie. Nie przydzielono nam żadnych budynków. Zesłańcy musieli je sobie zbudować. W 1953 roku ożeniłem się. Mojej żonie, Raisie Skiba, nie wolno było przyjąć mego nazwiska. W 1954 roku, po śmierci Stalina, kiedy sytuacja trochę zelżała, rodzice wrócili na Ukrainę. Myśmy zostali, bo na Ukrainie nie byłoby nam wcale lepiej. Jeżeli mielibyśmy wyjechać, to tylko do Polski. W naszej rodzinie ciągle mówiło się o powrocie do Ojczyzny. W Kazachstanie pracowałem jako kowal, budowlaniec i agronom. Przed przejściem na emeryturę byłem księgowym.

W Kazachstanie rodzice pana Zygmunta dbali o religijne i patriotyczne wychowanie dzieci. Zachowały się wśród rodzinnych pamiątek zeszyty pisane ręcznie przez Józefa Zalewskiego zawierające modlitwy i inne teksty, z których dzieci uczyły się języka polskiego i religii. Z rodzeństwa pana Zygmunta żyją jeszcze brat i siostra, mieszkający w Olsztynie oraz druga siostra w Czerniachowsku w Obwodzie Kaliningradzkim.

 

Do Polski

W 1957 roku starali się po raz pierwszy wrócić do Polski. Brat pana Zygmunta z Olsztyna, który od 1945 roku mieszka w Polsce, przysłał zaproszenia dla całej rodziny. Niestety, władze odmówiły. Co jakiś czas ponawiali wnioski o przyjazd do Polski, ale zawsze były one załatwiane odmownie. W listopadzie 1999 r. w końcu wrócili do kraju. Pomógł brat pana Zygmunta. Znalazł gminę, która zapewniła przesiedleńcom mieszkanie i pracę. Walery Zalewski pracuje w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej, a jego żona Elena w firmie „Delikates”.

Urodziłem się w Kazachstanie. W wojsku byłem w Niemczech, jeszcze w NRD. Teraz mieszkam w Polsce i jest mi tutaj bardzo dobrze. – opowiada pan Walery - Po ukończeniu szkoły średniej poszedłem do technikum energetycznego. Pracowałem w zakładzie energetycznym jako elektromonter aż do wyjazdu do Polski. Mieszkaliśmy w 40 – tysięcznym mieście Szczuczyńsk. W tym mieście żyją ludzie wielu narodowości. Życie w Kazachstanie nie było aż takie złe. Za czasów Związku Radzieckiego było gdzie pracować. Po rozpadzie imperium zaczęło być coraz gorzej z pracą i życiem. Przed przyjazdem całej rodziny byłem w Polsce dwukrotnie – w 1996 i 1997 roku. Wtedy poznałem trochę lepiej język polski i realia życia. Początkowo byłem zszokowany. Spotkałem się tu z innym światem. Proponowano mi w 1996 roku przyjazd z rodziną, ale bez rodziców, to nie zgodziłem się. Moja mama Raisa wkrótce umarła i nie zobaczyła Polski, do której tak tęskniła. Dzięki pomocy stryja udało nam się repatriować do Polski. Chciałbym podziękować kolegom z pracy, kierownictwu, znajomym i mieszkańcom Ostródy za wsparcie i pomoc w przystosowaniu się.

Na początku było nam trudno, głównie ze względu na język, mimo tego że już w Kazachstanie uczęszczaliśmy na kursy językowe - mówi Elena Zalewska - Dzieci też miały problemy. Starsza córka poszła do trzeciej klasy. Bardzo pomogła jej wówczas nauczycielka. Weronika w przedszkolu również miała trudności z przystosowaniem się do nowych warunków. Mniej więcej po dwóch miesiącach dziewczynki zaczęły już sobie radzić. Musze dodać, że trafiliśmy tu na bardzo przyjaznych ludzi. Bardzo dużo pomogli nam sąsiedzi i znajomi, którym bardzo dziękujemy za ich serce i dobroć.

 

Obiecałem bratu, że nie rozstajemy się na długo...

Walery Zalewski ma jeszcze czworo rodzeństwa. Najstarszy Włodzimierz mieszka w Niemczech, siostra Olga w Rosji, Julia i Wiktor w Kazachstanie. Wiktor także chciałby zamieszkać w Polsce. Tak jak brat jest również elektrykiem. Żona Walentyna jest pielęgniarką. Mają dwie córki – osiemnastoletnią Anię i trzynastoletnią Martynę.

W Szczuczyńsku pozostał jeszcze mój brat bliźniak z rodziną. Do wyjazdu żyliśmy razem. Mieszkaliśmy w jednym domu. Obiecałem mu przed wyjazdem, że nie rozstajemy się na długo. Ta nadzieja ciągle we mnie żyje. Cały czas czynimy starania o ich przyjazd. Problem tkwi w tym, że nie możemy znaleźć samorządu, który zapewniłby mieszkanie i pracę. Pisaliśmy listy do wielu gmin. Pozytywnie odpowiedziała tylko Warszawa, ale kiedy próbujemy się czegoś konkretnego dowiedzieć, to odpowiadają nam, że jeszcze nie teraz, jeszcze poczekajcie. Tak jest od ponad trzech lat. Mój brat nie jest wymagający. Gdyby znalazła się jakaś gmina, która zechciałaby go przyjąć, to bylibyśmy bardzo wdzięczni. Ostatni raz widzieliśmy się w 2001 roku, kiedy pojechaliśmy tam aby odwiedzić rodzinę i znajomych. Mam nadzieję, że jednak uda nam się ponownie być razem.