Pojawił się w Ostródzie jakiś czas temu. Od tamtej pory jest u nas częstym gościem. Zachwyciło go miasto i jego mieszkańcy - ludzie twórczy, pełni zapału i entuzjazmu. Sam pochodzi z jeszcze mniejszego miasteczka, teraz jest zaś bywalcem "wielkiego świata". Zachował niebywałą skromność i niesłychaną energię. Panie i Panowie - Rysiek Bazarnik!
Karierę muzyka ma chyba zapisaną w genach. Jego wujek i kuzyn to perkusiści. Chcąc jednak odciąć się od rodzinnej tradycji, w Liceum Muzycznym w Poznaniu chodził do klasy fortepianu. Później były studia na Akademii Muzycznej w Warszawie, powrót do familijnych korzeni i wielka miłość – instrumenty perkusyjne.
W Ostródzie pojawił się przypadkiem - poprowadził warsztaty perkusyjne w zastępstwie za pierwotnego prowadzącego. Pamięta próby z młodzieżą na ostródzkim molo - przyjechała policja, wydała rozkaz zwinięcia się z całym muzycznym majdanem, bo "za duży hałas". W obronie młodych ludzi stanęli rodzice jednej z uczestniczek warsztatów. Panom policjantom nie bardzo się to spodobało, więc zapakowali rodziców do radiowozu (razem z psem, bo pewnie za głośno szczekał). Dziś wspomina tę sytuację z humorem, ale wtedy... Oj, nie popisaliśmy się gościnnością.
- Dopiero po latach koleżanka z Ostródy uświadomiła mi, jak daleko poza granice miasta niosły się dźwięki bębnów – wspomina Rysiu. Postanowił pokazać miastu, że nasi młodzi bębniarze mają prawdziwy talent i są tytanicznie pracowici. Zorganizował im występ z Krzyśkiem "Kasą" Kasowskim, na którym mogli przekonać wszystkich niedowiarków, że nie są hałaśliwymi, rozwydrzonymi małolatami.
Uważa, że w Ostródzie panuje niezwykły klimat dla rozwoju artystycznego. Nasza lokalna cyganeria artystyczna - plastycy, muzycy, fotograficy - ma mnóstwo fantastycznych pomysłów. Podobno nie ma tego w innych miastach.
- Rozwój zależy od człowieka a nie od środowiska, w którym rozwija się talent. Ważna jest tak zwana życiowa energia i determinacja.
Życiowa energia
Z jednym z profesorów z Akademii Muzycznej jeździł jako asystent na festiwale. Była to dla niego prawdziwa szkoła warsztatu. Zaczął wtedy marzyć o kolekcji własnych instrumentów perkusyjnych, o samowystarczalności. Chciał grać profesjonalne koncerty, chciał je przygotowywać od początku do końca, jak mówi : "Nosić instrumenty na własnym grzbiecie". Teraz jego instrumenty zajmują aż pięć pomieszczeń - trzyma je u znajomych w różnych miejscach Polski. Teraz komponuje muzykę do spektakli teatralnych, filmów reklamowych i programów telewizyjnych. Można go zobaczyć w programie "Randka w ciemno", jak biega po studiu z rozwianym włosem bijąc w bębny własnej konstrukcji. Dzięki udziałowi w tym programie ma zapewnioną stabilizację finansową i nie musi już rozmieniać swego talentu na drobne. Talent talentem, pomysły pomysłami, ale dobrze jest móc się skupić na profesjonalnej realizacji własnych zamierzeń, nie zamartwiając się przy tym o pieniądze. I tak prowadzi życie wagabundy, mieszkając głównie w hotelach, podczas licznych koncertowych wojaży po kraju i zagranicy.
Podczas występów ze światowej sławy dyrygentami spotkał się z różnymi stylami pracy. Podpatrywał pracę wielkich mistrzów, uczył się od nich nowatorskich technik gry. Miał zaszczyt współpracować z Krzysztofem Pendereckim i Jose Carrerasem .
Opowiada, jak jeden z Mistrzów traktował ludzi jak instrumenty, despotycznie wyciskał z nich każdą kroplę talentu. - Było warto - mówi Rysiek - To wspaniałe uczucie stać na scenie i czuć się częścią genialnej całości. Sam nie mam raczej dyktatorskich zapędów - opowiada - chociaż podczas przygotowań do koncertu na ścianie zachowywałem się jak kapral - wydawałem rozkazy i żądałem bezwzględnego ich wykonywania. Presja była olbrzymia, spoczywała na mnie odpowiedzialność za ogromne i nowatorskie przedsięwzięcie.
Różnice w muzyce pomagają
Pomysł przeistoczenia zamkowych murów w scenę dla muzyków i tancerzy przyszedł mu do głowy rok temu. Z kilkudziesięciu godzin taśmy filmowej, nakręconej podczas przygotowań, prób i samego koncertu zmontowano sześciominutowe nagranie, przeznaczone dla Księgi Rekordów Guinessa. Wyczyny grupy Drums NRG mogła podziwiać cała Polska - migawki z koncertu można było obejrzeć w telewizyjnych wiadomościach.
Drums NRG to projekt z przesłaniem. - Wykonujemy muzykę inspirowaną Afryką, muzykę świata z elementami muzyki rytualnej. Wspaniałe jest to, że mimo różnic w kulturze - bo przecież ja i Jean całkiem się od siebie różnimy, co innego czytaliśmy, co innego jedliśmy w dzieciństwie. Ale są gdzieś w nas pewne rzeczy ponadkulturowe, które w muzyce wypływają na wierzch, znosząc wszelkie podziały. To samo chcielibyśmy przekazać publiczności.
Jedna inność w połączeniu z drugą tworzy coś niezwykłego i kolorowego.
Pomysły prosto z kosmosu
Rysiek ściąga na ziemię pomysły prosto z kosmosu. Nie tak dawno mieliśmy okazję podziwiać jego grę na zwykłych emaliowanych garnkach. Muzyk zauważył, że naczynia nie dość, ze wydają dźwięki, to jeszcze można je stroić tak, by tworzyły pełną gamę dźwięków. Ludzi robiących zakupy w jednym z wielkich marketów mógł trochę dziwić widok wysokiego mężczyzny, który na dywaniku przy stoisku z naczyniami stuka w każdy mniejszy lub większy garnek i cierpliwie szuka dźwięku. Znalazł upragnione brzmienie i wybrał się od razu do producenta. Potrzebował kilkadziesiąt garnuszków więc zakup nie był tak zwyczajny.
- Początkowo prezes fabryki w Rybniku, do której się udałem patrzył na mnie z ukosa, ale pozwolił wyszukać takie garnki jakich potrzebowałem. Moje poczynania na hali fabrycznej wzbudziły nieco zainteresowania wśród pracowników. Kiedy zagrałem w końcu i im i prezesowi "Odę do radości", zdobyłem ich sympatię i moje upragnione garnki. Nawet nie wiem jak i skąd pojawiła się telewizja lokalna.
Na molo Rysiu dał popis zaradności i samowystarczalności. Nie miał stołu więc szybko od znajomych pożyczył dwa krzesła i deski, kilka obrusów. Nauczył się stroić garnki - to kwestia nadania denku garnuszka odpowiedniego kształtu.
Jaki jest Rysiu?
Rozmowa z Rysiem napełnia energią. Chciałoby się zaraz, już w tej chwili wstać i zacząć naukę gry na jakimkolwiek instrumencie. Sam przyznaje się, że dla otoczenia potrafi być uciążliwy. Lubi otaczać się ludźmi równie otwartymi jak on sam, ale gdy przychodzi czas na pracę i realizację nowego pomysłu, zamyka się w przed światem i skupia tylko na pracy. Potem nadrabia zaległości - prasa, książki, poezja. Chce zgłębić tajniki jogi, bo jak sam mówi, potrzebuje wyciszenia.
Mamy nadzieję, ze nie wyciszy się tylko za bardzo, bo potrzebujemy takiego szalonego Ryśka w Ostródzie!