Przed dyskusją na temat losu wojskowego przedszkola nr 34 radni musieli sobie zadać jedno pytanie: czy chcemy zachować przedszkole? Mówi się, że dla chcącego nic trudnego, za to jeśli nie ma chęci to i wołem nie zaciągniesz.
Przedszkole jest dla dzieci, nie dla miasta
Propozycja MON-u zakłada likwidację placówki i jednoczesne powołanie samorządowego przedszkola nr 8.
W ostródzkich przedszkolach nie brak wolnych miejsc. Instytucjonalną opieką objętych jest 646 dzieci w wieku przedszkolnym, z czego aż 140 uczęszcza do przedszkola wojskowego. Tylko połowa pochodzi z rodzin "wojskowych". O czym to świadczy? Niewątpliwie o zaufaniu jakim rodzice darzą tę placówkę. I nie ma się co dziwić. Obiekt jest dobrze przygotowany do swoich funkcji ma doskonałą lokalizację i wyposażenie dydaktyczne, prowadzone w nowoczesnym stylu, ponieważ jego dyrektor, Pani Maria Skowrońska organizuje konferencje i szkolenia. Zaprasza na nie także nauczycieli z innych ostródzkich przedszkoli. Zdobywa również dotacje. Pani dyrektor starała się przekonać radnych, że warto ocalić przedszkole.
Strach zamiast solidarności
Niebezpieczna sytuacja przedszkola wojskowego nie wywołała solidarnej reakcji pozostałych siedmiu placówek. Ich dyrektorzy i pracownicy obawiają się o swój los.
- Wyrażamy głębokie obawy, że w przypadku przejęcia przez miasto Przedszkola Nr 34, część pracowników przedszkoli miejskich utraci miejsca pracy, ze względu na zmniejszającą się liczbę dzieci w wieku przedszkolnym - mówiła dyrektor przedszkola Nr 1, Hanna Jastrzębska - Przez ostatnie 10 lat były ciągłe cięcia etatów, obniżano koszty utrzymania ze względu na ograniczone możliwości budżetu miasta. Nie rozumiemy wiec, dlaczego dziś stawia się nas, pracowników przedszkoli miejskich pod znakiem zapytania, a rozważa możliwość przejęcia pracowników przedszkola wojskowego z takimi poborami, o jakich nam się nie śniło.
Także burmistrz miasta poinformował, że płace nauczycieli likwidowanej placówki znacznie przewyższają pensje pracowników pozostałych placówek.
- Nie wiem skąd się wziął mit o naszych zarobkach - powiedziała Maria Skowrońska - zarabiamy tyle, ile jest przewidziane w Karcie Nauczyciela. Nikomu nie bronię wglądu do akt. Rzeczywiście mieliśmy dodatek wojskowy, który wynosił "aż" 0,90 zł miesięcznie.
Czy trzeba się bać reformy przedszkoli?
Decyzja o zamknięciu przedszkola jest niewątpliwie trudna w sensie moralnym lecz jest też prostym rozwiązaniem problemu w sensie formalnym. Nikt nie ma wątpliwości, że miasta nie stać na przejecie przedszkola w tej formie. W tym roku trzeba będzie znaleźć 800 tys. na budowę hali widowiskowo-sportowej, a w roku 2004 aż 3 mln. Aby uratować placówkę należałoby poszukać całkiem nowych i trudnych do przeprowadzenia rozwiązań.
- Nie wiem, czy potrzeba nam w mieście aż osiem przedszkoli. Jeżeli nawet postanowimy przejąć to przedszkole, wkrótce staniemy przed problemem ostatecznego zlikwidowania bądź tego, bądź innego. W tej chwili na siedem przedszkoli planowane jest w budżecie 2,5 mln zł - mówił burmistrz Jan Nosewicz. Nie ma problemu z przejęciem dzieci przez inne placówki. Jest tylko problem ludzki, ponieważ miejskie przedszkola mogą wchłonąć tylko 8 etatów z 24 figurujących na liście płac placówki wojskowej.
Czy istnieją inne rozwiązania? Jak twierdzi Zbigniew Babalski - tak.
- Tylko mając wszystkie przedszkola można sprawnie przeprowadzić reformę te dziedziny oświaty, nie wolno się żadnego pozbywać.
Niektórzy są przekonani, że można ciągle starać się wynegocjować z MON lepsze warunki a potem pomyśleć o przekształceniu placówki. Niektórzy dziwili się, że Zbigniew Babalski jako burmistrz Ostródy podjął decyzję o likwidacji przedszkola przy ulicy Grunwaldzkiej.
Radni podawali przykład Kętrzyna, gdzie dobrze funkcjonują trzy przedszkola niepubliczne.
Burmistrz rozważa możliwość zakupu obiektu, który zostanie wystawiony do przetargu.
Mimo, że Rada nie zgodziła się na przejęcie przedszkola na warunkach MONu, to "być albo nie być" placówki nie jest jeszcze przesądzone. Wszystko się może wydarzyć.