Cechą charakterystyczną pomników i innych tego typu obiektów jest to, że raczej stoją w miejscu. Przypomnijmy choćby przykład dylewskiej rzeźby przedstawiającej Larrassa lub kamień graniczny. Nie wspomnę o pamiętnym rybaku, który przepadł jak kamień w wodę. Nasza Kolumna Trzech Cesarzy bardzo by chciała wrócić z tułaczki ale jakoś nie może.
Jak co raz informujemy naszych czytelników, kolumna znajduje się na posesji Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej "Jodły". Jeszcze w zeszłym tygodniu leżała bezładnie na trawniku, teraz została już postawiona jak należy. Na posesji zjawił się z wizytą Wojewódzki Konserwator Zabytków, i stwierdził, że obiekt znajduje się w bezpiecznym miejscu, nic mu nie grozi i jest właściwie przechowywany.
Będzie się tu musiał znajdować do czasu, gdy zostanie rozwiązana sprawa sądowa. Aleksandra Klabuhn, była żona Romana Michałowicza, który odnalazł zabytek, oskarżyła Henryka Hocha o kradzież omawianego pomnika z jej posesji. Fakt, iż w akcję zaangażowane były policja i Urząd Miasta nie utwierdza Pani K. w przekonaniu o słuszności podjętych przez Pana Hocha działań. Przypomnijmy - podczas zabierania obiektu z posesji Romana Michałowicza Aleksandra Klabuhn starała się to uniemożliwić.
Aby wyjaśnić sprawę sąd będzie musiał stwierdzić kto jest właścicielem przedmiotu sporu (czyli pomnika). Artykuł 184 Kodeksu Cywilnego mówi: "Pieniądze oraz rzeczy mające wartość naukową, artystyczną lub historyczną, znalazca powinien oddać niezwłocznie na przechowanie właściwemu organowi państwowemu." Artykuł 24 Ustawy o ochronie dóbr kultury i muzeach z 1962 r. czyni państwo wyłącznym właścicielem wykopalisk i znalezisk. Odkrycie powinno być zgłoszone konserwatorowi zabytków, władzom terenowym lub placówkom muzealnym.