Rozmowa z Andrzejem Niewiadomskim, ostródzkim artystą grafikiem.
- Jak i kiedy odkrył Pan w sobie twórczy talent?
- Z tym talentem, jak mi się wydaje, urodziłem się. Już od najmłodszych lat, zanim zacząłem pisać, rysowałem. I to w ten pewien charakterystyczny sposób, który mnie wyróżniał. Był to widoczny kubizm a la Picasso. Nikt mnie tego nie uczył, na nikim się nie wzorowałem, także myślę, że jest to mój własny styl, pełny symbolizmu. Moje prace są trudne, bez podania tytułu ciężko jest je rozszyfrować. Organizując wystawy to jednak proszę, żeby każda praca była podpisana, bo ludzie różnie je odczytują.
- Rozumiem, że nie dopuszcza Pan dowolnej interpretacji?
- Absolutnie nie, temat jest podany, choć za pierwszym razem, jak się ogląda, nie odczyta się tego, trzeba się długo przyglądać.
- Wiem, że nie kształcił się Pan w kierunku artystyczny, co jeszcze bardziej podkreśla Pański samorodny i bardzo oryginalny talent.
- Tak, spotkałem się ze zdziwieniem wielu ludzi, skąd u mnie biorą się tematy tak trudne, jak i sposób ich przedstawiania. Mogę tu przytoczyć tytuły prac: AIDS czyli prezent chorego diabła, Schizofrenik, Nie zabijaj byka. Dużo mam rysunków związanych ze Starym Testamentem, prace poświęcone przeżywaniu Świąt Wielkanocnych, wygnaniu z raju. Teraz myślę o pracach przedstawiających stworzenie świata. W tej mojej zawiłej, skomplikowanej interpretacji, rysunku, który zaczyna się od jednej kreski i kończy na drugiej bez odrywania ręki.
- Jak wygląda proces twórczy?
- Nie jestem w stanie dziś rozpocząć i dziś skończyć, bo czasami nie mam pomysłu. Czasami musze go szukać, gdyż nie mogę w sposób realistyczny przedstawić najprostszej rzeczy, to musi być przetransformowane, aby pasowało do tego mojego stylu i to jest właśnie ciężkie. Nieraz miałem takie 2,3-letnie przerwy. Zbierałem tylko materiały, rysowałem i odkładałem, aby później wykorzystać to w pracy. Nie potrafię czegoś zrobić nagle. Muszę dojść do tematu, to taki jakby teatr. Niektóre postacie powtarzają się w moich pracach, np. Max Ernst często przedstawiał w swoich pracach ptaki, u mnie często widoczna jest ryba.
- Jak długo powstaje jedna grafika?
- Jedną prace formatu A4 jestem w stanie zrobić w ciągu tygodnia, ale ostatnią pracę, jaką zrobiłem 'Sąd Ostateczny' rysowałem przez 3 m-ce, a myślałem o niej 2 lata.
- Sprzedaje Pan swoje prace?
- Udało mi się sprzedać, oczywiście te najmniejsze formaty w Berlinie Zach., jak jeszcze istniał, w Kanadzie i Szwecji. Nie jest to dużo, może ok.10 prac, no ale zawsze to człowieka jakoś buduje, że komuś się podoba.
- Ostatnio wystawiał Pan swoje prace w naszym klubie Orange Music Cafe, a teraz wiem, że szykuje się wystawa w olsztyńskim klubie Boom Town. Kiedy?
- W ten czwartek 17.X. Jeszcze mam plany, żeby teatr im. Jaracza się tym zainteresował, bo niektóre moje prace pasują do różnych inscenizacji. Mam również pomysły na witraże, rzeźby. Także jak już będę dysponował wolnym czasem, tzn. jak będę na rencie czy emeryturze, będę chciał się temu całkowicie poświęcić, jeżeli siły pozwolą na to.
- Jak to się dzieje, że ktoś, w kogo twórczości odnajduje się tropy tak wielkich artystów, jak Rodczenki, Kandińskiego czy Maxa Ernesta pozostaje osobą anonimową w kręgach kultury?
- Tak... aby znaleźć się w kręgach kultury, to trzeba mieć swoje wejścia. Możesz być mocno skrytykowany, jeżeli robisz coś innego, czyli nie malujesz pejzaży, roślinek, nie zajmujesz się portretami. Bo to można szybko sprzedać. Kiedyś przyjechał Pan z Włoch, który zamieścił ogłoszenie w Gazecie Olsztyńskiej, że każdego młodego twórcę potrafi odpowiednio pokierować i poinstruować. Pojechałem do niego, a on spojrzał (na moje prace'przyp. red.) i spytał tylko, jaki profesor uczył mnie rysunku. Na tym skończyła się rozmowa i pomoc. Dobrze, że mam swój zawód i nie żyję z tego swojego, powiedzmy no, talentu, nie utrzymuję rodziny. Także to, co robię, jeżeli chodzi o tę moja twórczość amatorską, traktuję jako hobby, mój drugi świat, w którym odreagowuję tę wredną codzienność.
- Nad czym Pan teraz pracuje?
- Mam taki plan: chciałbym pokazać w dużym tryptyku martyrologię narodu polskiego i nie tylko. Kiedyś myślałem, żeby zrobić trzy prace: Powstanie Warszawskie, Getto i Oświęcim. Ale te trzy tematy chcę teraz połączyć w jedno i tutaj pokażę już martyrologię nie tylko jednego narodu, ale i kilku. To musi być coś takiego jak Guernica Picassa. Sam ból i krzyki.
- Skąd w Pana pracach tak trudne i ciężkie tematy? Czy nie podejmuje Pan nigdy lżejszych, weselszych?
- Faktycznie, te tematy są ciężkie i drastyczne. Wydaje mi się, że wystarczy, iż sam jestem wesoły, towarzyski i lubię się zabawić.
- Panie Andrzeju, dziękuję za rozmowę. Życzę dużo siły i natchnienia w realizacji planów, jak również wielu sukcesów artystycznych i satysfakcji materialnej z Pana 'amatorskiej' twórczości.
- Dziękuję.