"Jakoś" to nie "Jakość"

Urząd Miasta w Ostródzie. foto: OstrodaOnline.plZ racji przegranej sprawy sądowej w dniu 25 lutego jak i 25 marca burmistrz Ostródy został zobowiązany przez sąd do rozpatrzenia wniosku o informację publiczną oraz zwrot kosztów postępowania. Burmistrz jak zwykle ma czas i nie widać, by był skory do wykonania decyzji sądu. Tyle, że czas działa na jego niekorzyść. Nie mam wątpliwości, że opieszałość burmistrza to czysta złośliwość.

Decyzję sądu w pierwszej sprawie burmistrz poznał 25 lutego. Wtedy już bez najmniejszych problemów mógł wykonać wniosek. Zamiast tego czeka na dokumenty z sądu. Chce tym razem być w zgodzie z prawem. Co nie przeszkadza by działać wbrew zdrowemu rozsądkowi i nie realizować dobrych standardów współpracy urząd - obywatel.
Kolejny już raz dziwię się burmistrzowi, że z takim spokojem przyjmuje na siebie błędy pracowników z sekretarzem miasta na czele. To on właśnie jest odpowiedzialny za właściwą pracę urzędu. Czy jest ona właściwa śmiem wątpić, ale to temat, który poruszę w następnym materiale.
Jak widać w tym i innych przypadkach wiele rzeczy nie działa poprawnie. Dziwi też urzędnicza "złośliwość". Nie boję się tego powiedzieć i twierdzę, że są to słowa jak najbardziej pasujące do tej sytuacji. Jak bowiem inaczej nazwać fakt, że pomimo przegranej sprawy sądowej, znanej urzędnikom decyzji sądu, nadal nie przekazano wnioskowanych danych, podczas gdy przekazano je innemu podmiotowi pod koniec lutego? Jednemu damy, drugiemu nie?
Złożyłem kolejne wnioski o informacje publiczną. Jak inaczej nazwać dyskusję burmistrza i próby udowadniania, że nie posiada informacji, o które wnioskowałem. Po moim emailu, w którym wskazałem, że nie widzę zatem innego wyjścia jak oddanie sprawy do sądu, w ciągu dwóch godzin informacje zostają udostępnione. Jak się okazuje zostały przygotowane już wiele dni wcześniej.
Urzędniczy kaprys, roztargnienie, gra na czas? Chyba jednak złośliwość!
Czy ma to związek z próbą ukrycia zaściankowych fanaberii obecnej władzy? Wkrótce się dowiem a wraz ze mną państwo.
Odnoszę wrażenie, że niektórzy miejscy urzędnicy nie działają, nie funkcjonują. Oni trwają od pierwszego do pierwszego. "Oby Polska nie zginęła", "Jesteśmy najlepsi", "nieomylni", "nikt nam nie podskoczy", "robimy co chcemy",  "jakoś to będzie".

Pod koniec roku wybory samorządowe. To najlepszy moment by zamienić "jakoś" na "jakość".

Aktualizacja 2014-04-07
Okazuje się, że burmistrz nie jest zadowolony z decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Oczywiście wolno mu nie zgadzać się z decyzją sądu. Pewnie dlatego w dniu 3 kwietnia złożono w WSA skargę na orzeczenie z dnia 25 lutego, w którym to nakazano burmistrzowi rozpatrzeć wniosek i zwrócić koszty postępowania sądowego.
Nie można zapominać o braku konsekwencji burmistrza. Jednemu podmiotowi wnioskowane dane udostępnia drugiemu nie. Na jeden wniosek nie odpowiada szuka powodów by nie udostępnić informacji publicznej. Na dwa inne wnioski dotyczące tego samego zakresu danych, lecz z innego okresu dane udostępnia.
Potwierdza to tylko, że burmistrz absolutnie nie jest zainteresowany ujawnieniem danych, o które wnioskowałem. Przypomnę, że chodzi o rejestr zamówień publicznych poniżej 14000 euro zrealizowanych od maja do września 2013 roku.
Tu należy zadać absolutnie właściwe i konieczne pytanie:
Co takiego jest w tych zestawieniach, że burmistrz zaciekle broni się przed ich ujawnieniem?