Żegluga znów potrzebuje pieniędzy

Od lewej: prezes Żeglugi Jarosław Barczuk, burmistrz Ostródy Czesław Najmowicz. foto: Nasz GłosOd czasu, gdy, wbrew gorącym protestom opozycji, Rada Miasta uchwaliła, że Żegluga Ostródzko- Elbląska otrzyma od Miasta 800 tys.zł. na podniesienie kapitału zakładowego – o spółce było cicho. Zmieniło się to na ostatnich spotkaniach komisji. Podczas posiedzenia Komisji Kultury, Oświaty i Sportu Rady Miasta, które odbyło się 28 marca br., pełniący obowiązki prezesa Żeglugi Jarosław Barczuk przedstawił sytuację finansową spółki, którą burmistrz nazwał wcześniej kryzysową.

- Zostałem tutaj poproszony przez pana burmistrza – mówił J. Barczuk - w związku z sytuacją, która dla mnie pojawiła się kilkanaście dni temu, w związku z otrzymaniem ustnego postanowienia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie odrzucenia naszej skargi na indywidualną interpretację Izby Skarbowej w Bydgoszczy. W wyniku tegoż odrzucenia grozi nam zapłacenie bardzo wysokiego, zaległego VAT-u. Dotyczy to konkretnie niewłaściwego stosowania stawki VAT. Na usługi Żeglugi stosowaliśmy stawkę VAT 8% jako stawkę na transport wodny, śródlądowy i świadczenie usług statkami wycieczkowymi. W wyniku odrzucenia skargi na tę interpretację, jesteśmy zobowiązani zapłacić stawkę VAT 23% od usług, które świadczyliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat. Interpretacja nasza jest taka, że do tej pory wszystkie podmioty świadczące tego typu usługi stosowały poprzednio stawkę 7%, teraz 8%, czyli stawkę obniżoną, zgodną zresztą z polską kwalifikacją wyrobów i usług. Tym niemniej, interpretacja wydana przez Izbę Skarbową mówi, że powinniśmy stosować stawkę 23%. Wyliczyliśmy kwotę, jaka wynika z niezastosowania stawki 23%, liczyliśmy to za okres działalności spółki, czyli od 2011r. do roku 2013. Kwota podatku do zapłacenia za ten okres wynosi niecałe 800 tys.zł. plus ok. 170 tys.zł. odsetek. Jestem dzisiaj po spotkaniu z panią Naczelnik i niestety, ale nie miałem takiej wiedzy, że jesteśmy kontynuatorem czyli sukcesorem prawnym zakładu budżetowego, a w związku z tym, że spółka została przekształcona a nie utworzona, dotyczy to też lat 2009 i 2010. Dzisiaj poleciłem, żeby wyliczyć jeszcze kwoty, które grożą nam do zapłacenia również za lata 2009 i 2010. W poniedziałek będę miał te dane. Szacujemy z grubsza, że grozi nam w sumie zapłacenie zaległego VAT w kwocie ok. 1,5 mln zł. włącznie z odsetkami. Jest to szacunek obarczony błędem, ponieważ nie wiem, jakie będą dokładne wyliczenia za lata 2009 i 2010. To oznacza, że musimy zapłacić te pieniądze teraz. Praktyczne rozłożenie tej kwoty na raty nie wchodzi w grę, bo jeżeli możemy starać się o rozłożenie, to tylko na okres roku, co wyniosłoby po 150 tys.zł. miesięcznie. Spółka nie ma takich pieniędzy. W związku z tym, jest to realne zagrożenie działalności spółki. Nie miałem świadomości, że toczyła się taka procedura, prowadziła ją doradca podatkowy, oczywiście natychmiast poleciłem stosować w bieżącej działalności stawkę VAT 23%. Moim zdaniem, takie decyzje powinny być podjęte od razu w momencie otrzymania pierwszej niekorzystnej interpretacji. Pierwsza sprawa toczyła się już w roku 2011, bo to dotyczy jakby dwóch interpretacji. Jedna dotyczyła stawki VAT marża, bo z pytaniem o to, czy Żegluga może taką stosować, zwróciła się spółka w 2011r. Wysłane zostało kolejne pismo o wydanie interpretacji dotyczącej już konkretnie stosowania stawek VAT w Żegludze. Otrzymaliśmy odpowiedź, że powinniśmy stosować 23%, więc  skierowaliśmy skargę do Sądu Administracyjnego. Ponieważ mamy jego ustne postanowienie, zwróciliśmy się o uzasadnienie pisemne. Oczywiście, wystosujemy wniosek o kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale to nie powstrzymuje postępowania w Urzędzie Skarbowym.

- Spółka odwołała się od interpretacji – tłumaczyła Skarbnik Miasta – ponieważ Izba zrobiła nadinterpretację; bo spółka pytała, czy ma stosować VAT marżę a oni powinni odpowiedzieć, że nie. Natomiast Izba odpowiedziała dodatkowo, że trzeba stosować VAT 23%. Spółka, mając taką wiedzę, powinna zastosować ten podwyższony VAT. Pozostałe, prowadzące tego typu działalność zakłady stosują VAT 8%, kierując się załącznikiem 3 do ustawy o VAT, gdzie się mówi o transporcie śródlądowym i który wskazuje na obniżoną stawkę. Izba interpretuje to w ten sposób, że u nas jest usługa gastronomiczna, jakieś rejsy przewodnickie i że nie jest to zwykły transport. Jeśli chodzi o VAT marżę, to spółka jeszcze mogła mieć wątpliwości. Jeżeli jednak była druga interpretacja, która szczegółowo wskazywała na 23%, to już jest nadużycie.

- To jest kwestia interpretacji Urzędu Skarbowego – mówił Barczuk – ponieważ Urząd Skarbowy nasze rejsy  po kanale określił nie jako transport, tylko jako usługę turystyczną. Oni interpretują, że transport jest od punktu A do punktu B i tam jest VAT 8%. Natomiast jest jeszcze wersja taka, że rejsy statkami wycieczkowymi łącznie z dodatkowymi usługami typu noclegi mają VAT 8%. Zapis ten jest podstawą do naszego dalszego odwołania. Po otrzymaniu uzasadnienia pisemnego Sądu Administracyjnego będziemy zobowiązani do złożenia korekty VAT. Deklaracja jest tytułem egzekucyjnym. Pieniądze trzeba zapłacić, bo jeżeli tego nie zrobimy, Urząd Skarbowy wszczyna procedurę zapłacenia i w tym momencie będzie po naszej działalności.

- Jestem przerażona tym, że była taka niefrasobliwość prezesów od chwili postępowania w tej sprawie – mówiła J. Dakowska – Kwota jest ogromna i uszczupla nasz budżet już i tak trudny.

- Czy Rada Nadzorcza wiedziała o tym i czy podjęła jakieś działanie? – pytał burmistrza radny Gudaczewski.

- Gdy zostałem burmistrzem, to wyszło z rozmów, że Żegluga sądzi się z Urzędem  Skarbowym w sprawie interpretacji. Powiedziałem, że z Urzędem Skarbowym nie ma co zadzierać, trzeba po prostu płacić. Usłyszałem, że wygrana jest pewna. Nie ukrywam, że zlekceważyłem temat.

- Jestem członkiem Rady Nadzorczej od początku roku 2013 – kontynuował Barczuk – gdybym miał taką świadomość, to moja sugestia byłaby jednoznaczna. Gdyby moja wiedza była taka, jaką mam dzisiaj, to natychmiast sugerowałbym prezesowi podjęcie decyzji zmiany VAT-u, co zrobiłem natychmiast, gdy o wszystkim się dowiedziałem. Nie wiem, czy przewodniczący Rady Nadzorczej posiadał wiedzę na ten temat – odpowiedział na pytanie Gudaczewskiego.

- Z tego wynika, że członkowie Rady nie znali tematu –zauważył Gudaczewski – To wydaje się trochę dziwne.

Radni zapytali burmistrza, jak on widzi rozwiązanie tej sytuacji?

- To bardzo świeża sprawa – mówił burmistrz – trzeba ją przemyśleć. Nie mamy już żadnych środków.  

Niefrasobliwość, jak to delikatnie nazwała Jolanta Dakowska, poprzednich prezesów spółki była iście porażająca. Bierność Rady Nadzorczej, a co gorsza, prawdopodobny brak wiedzy jej członków na temat VAT w Żegludze (wszak J. Barczuk członek rady sam do niej się przyznał) stawia ją w bardzo złym świetle. Już kiedyś Nasz Głos zadał pytanie; po co Żegludze Rada Nadzorcza? Teraz wypada uzupełnić je o słowa; „skoro nie orientuje się ona lub nie ingeruje w najważniejszych sprawach finansowych spółki?” Pełniący obowiązki prezesa Jarosław Barczuk często powtarzał na komisji, że nie posiadał wiedzy, nie wiedział nawet, a wie o tym każdy ostródzianin, że spółka powstała na bazie zakładu budżetowego (ZKM). Jak można, zasiadając w Radzie Nadzorczej, nie zapoznać się z całokształtem historii i działalności spółki, którą ma się nadzorować? Co robi Rada Nadzorcza?  Spotyka się od czasu do czasu, żeby odfajkować spotkania i brać pieniądze? Cała ta skandaliczna sytuacja potwierdza słowa jednego z radnych o zatrudnianiu przez burmistrzów ludzi niekompetentnych, ludzi, którzy nie otrzymują stanowisk ze względu na swoją wiedzę, lecz ze względu na powiązania oraz o szkodliwych efektach takich działań. Jeszcze trochę, a Żegluga Ostródzko-Elbląska, z której tak dumni są ostródzianie, zostanie zlikwidowana. Czyżby znów potwierdzała się dawna plotka, że jest to działanie zamierzone? Oby nie.
J.K.