Nie pierwszy to już raz, kiedy napotykam na urzędniczy opór w sprawie udostępnienia informacji publicznej. Ma on różne formy. Informowania w ostatnim możliwym terminie, że nie można jej udostępnić z powodu obszerności i trzeba przesunąć termin. Kolejnym klasykiem jest przesuniecie udostępnienia z powodu nieobecności pracownika. Oczywiście informacja o tym fakcie dociera do mnie ostatniego dnia. Teraz przyszedł czas na wymówkę w postaci ponownego wykorzystana informacji.
Burmistrza Ostródy Czesław Najmowicz nie odrobił lekcji z ustawy o dostępie do informacji publicznej. Pewnie nie musi. Ma od tego asystenta Wojciecha Januszkiewicza. Przepraszam nie ma, bo jest na kolejnym zwolnieniu lekarskim. Ma zatem sekretarza, który odpowiada za pracę urzędu. Ale najwyraźniej sekretarz jest zbyt zajęty, gdyż odpowiedzi docierają po terminach lub wcale. Ma jeszcze zastępcę Grzegorza Kierozalskiego. Wiemy jednak z niemal każdej sesji i komisji, że zastępca nic nie może. Nie ma upoważnień burmistrza. Kto zatem może przygotować odpowiedź? Pozostali pracownicy. Wygląda na to, że podsuwają pisma burmistrzowi, który nieświadomy podpisuje przygotowane przez nich odpowiedzi.
Pytam, ile czasu może zając ostródzkim urzędnikom zeskanowanie kilu stron rejestru zamówień publicznych, o które wnioskowałem? Ile czasu zajmie zeskanowanie kilkunastu faktur za statki? Urzędnicy postanowili ich nie udostępnić. Wyszukali przepis z ustawy o dostępie do informacji publicznej, który według nich spowoduje chyba odstąpienie od wnioskowania lub utrudni dostęp.
Mylą się.
Co więcej opór może wskazywać, że przekazanie tych informacji mogłoby być niekorzystne z ich punku widzenia. Jak bowiem wytłumaczyć brak odpowiedzi? Jeśli nie ma nic do ukrycia informację można a nawet trzeba przekazać natychmiast, bez zbędnej zwłoki jak wskazuje ustawa. Tak jednak nie jest.
Potęguje to jedynie moją ciekawość i determinację w uzyskiwaniu dostępu do informacji publicznej.