Osiem miesięcy temu ostródzianie wybrali nowego burmistrza. Pamiętając o obietnicach wyborczych Czesława Najmowicza, pytamy go dzisiaj, ile z nich zdążył zrealizować lub rozpocząć.
Nasz Głos: Wiedząc, że będzie Pan burmistrzem tylko dwa lata, złożył Pan dużo poważnych obietnic. Czy naprawdę sądził Pan, że zdąży je zrealizować?
Czesław Najmowicz: Program mój był przemyślany, obietnice – wyważone. Jednak, żeby coś zrealizować, trzeba mieć zachowaną ciągłość sprawowania władzy.
N.G: Pytałam, czy wierzył Pan w dotrzymanie własnych obietnic?
Cz.N.: Nigdy nie mówiłem, że stworzę miejsca pracy, bo to nie jest moja rola. W swoim programie mówiłem, że będę zabiegał o przygotowanie terenów dla nowych inwestorów, prowadził rozmowy z samorządami. I te sprawy realizuję, tyle że są to sprawy, które nie dadzą efektów natychmiast, lecz za jakiś czas; rok, dwa lub trzy.
N.G: Pan, jako długoletni radny był zorientowany w finansach Miasta, które dla nowego burmistrza stanowiły nie lada wyzwanie?
Cz.N: Tak, byłem zorientowany, że podstawową rzeczą będzie uporządkowanie finansów, wprowadzenie oszczędności, ograniczenie zbędnych wydatków. Chcę uspokoić mieszkańców: w podstawowych dziedzinach nasze miasto funkcjonuje.
N.G: Pierwszym hasłem pańskiego programu było poprawienie rynku pracy poprzez politykę podatkową i ułatwienia administracyjne dla przedsiębiorców. Co zrobiono w tym temacie?
Cz.N.: Chodziło i chodzi mi nadal o to, że nie będę wnioskodawcą podwyższania podatków. Stoję na stanowisku, że pieniądze, które zostają w kieszeni przedsiębiorców, są lepiej wydatkowane na ożywianie rynku pracy aniżeli te, które po podwyższeniu podatków zwiększą dochód naszego miasta. Robię wszystko, aby ułatwiać ludziom zakładanie firm. W Urzędzie jest to możliwe poprzez doradztwo dotyczące pozyskiwania środków, ukierunkowywanie, gdzie można założyć firmę oraz darmowe porady prawne. Jeżeli przedsiębiorcy zależy na szybkich uzgodnieniach, robimy to. Dla osób chcących otworzyć jakiś zakład mamy część terenów inwestycyjnych już uzbrojonych. Wraz z Radą Miasta próbujemy przystosowywać plany przestrzennego zagospodarowania na tych terenach, na których jest jeszcze możliwe utworzenie jakichś usług czy, ewentualnie, nieuciążliwej działalności przemysłowej. Jesteśmy inicjatorami tworzenia szerszych obszarów, przy współpracy z sąsiednimi gminami i powiatami, w celu stworzenia programu rozwoju na lata 2014 – 2020 i wspólnego lobbowania o środki, które gminy mogłyby wykorzystywać. Chodzi nam o ożywienie gospodarcze. Współpracujemy głównie z Gminą Ostróda, która graniczy z miastem na większości obszarów. Większe tereny przemysłowe muszą być lokalizowane na jej terenie. Robimy teraz podziały geodezyjne i przymierzamy się do stworzenia planu zagospodarowania przestrzennego na terenie tzw. czerwonych koszar. Oprócz substancji mieszkaniowej i zabytkowej, są tam również piękne tereny, które mogą być wykorzystane na cele mieszkaniowo-usługowe lub na same usługi. Cały czas zabiegamy też o to, aby specjalną strefę ekonomiczną ulokować w zadaniach, jakie będą realizowane w przyszłej perspektywie unijnej. Dbamy również, aby uporządkować substancję mieszkaniową, która jest w złym stanie, ale znajduje się w atrakcyjnych miejscach.
N.G: Czy w „czerwonych koszarach” będziecie Państwo działać podobnie jak w „białych”?
Cz.N.: Nie. Właścicielem terenu „czerwonych koszar” jest Agencja Mienia Wojskowego i to ona będzie prowadziła sprzedaż. Miasto ma pomóc agencji we właściwych podziałach i stworzeniu planu. W ten sposób będziemy mieli realny wpływ na kierunek, w którym idziemy. Miasto nie jest do budowania zakładów czy firm, lecz do nadawania właściwych kierunków rozwojowych.
N.G: Jak Pan, w myśl drugiego hasła wyborczego, wyrównuje szanse rozwojowe małego i średniego biznesu ostródzian w stosunku do przedsiębiorstw spoza miasta?
Cz.N: Nie można było wspierać i stwarzać infrastruktury tylko pod jedną gałąź, np. turystykę, ale trzeba było również pomyśleć o innych dziedzinach życia miasta. Jeśli prywatny przedsiębiorca wybudował Centrum Targowo – Wystawiennicze, to my jesteśmy zainteresowani tym, aby coś tam się działo, aby goście – biznesmeni mogli u nas odpocząć i się zabawić. Dla drobnych przedsiębiorców i każdego mieszkańca próbujemy organizować darmowe porady prawne.
N.G: Darmowe porady prawne mają wyrównywać szanse przedsiębiorców?
Cz.N: Równe szanse, to szybkie z naszej strony rozwiązywanie problemów, ze zmianą planu zagospodarowania przestrzennego we wszystkich dziedzinach, dla wszystkich przedsiębiorców. Jeżeli drobny przedsiębiorca potrzebuje drobnych udogodnień, idziemy mu na rękę. Czasami trzeba np. rozłożyć podatki na raty. Wspieramy tych ludzi, podpowiadamy sposoby rozwiązywania problemów. Każdy, czy to duży, czy drobny przedsiębiorca, traktowany jest jednakowo przyjaźnie. Każdy, kto się zgłasza do nas, otrzymuje pełną pomoc lub informację.
N.G: Jak pomagacie więc naszym lokalnym handlowcom, którym poważnie zagrażają budowane wciąż supermarkety? Czy Miasto ma wpływ na zagnieżdżanie się u nas obcego kapitału, który nie płaci podatków do miejskiej kasy?
Cz.N: Nie ukrywam, że po części mamy wpływ, a to dlatego, że robimy pewne uzgodnienia. Nie możemy zabronić budowy supermarketów, ale jeżeli, np. rozwiązania komunikacyjne nie spełniają warunków, nie godzimy się z tym. Walczę obecnie, bo dwa następne markety, w obrębie starego kina i złomowiska, będą paraliżowały ruch a to jest niedopuszczalne! Niestety, są to drogi nie Miasta, lecz powiatowe i opinię na te temat wydaje Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Jeżeli ta komisja twierdzi, że na ul. Drwęckiej, za rzeką, można zrobić wjazd na posesję, później wyjeżdżać w lewo, w prawo, to co my możemy zrobić? Jestem zwolennikiem lokalnej przedsiębiorczości i stwarzanie uprzywilejowanych warunków marketom nie uważam za konieczne. Jeżeli ktoś twierdzi, że kolejny supermarket spowoduje ożywienie gospodarcze, to ja się z tym nie zgadzam, uważam, że jest odwrotnie. Małe, rodzinne firmy utrzymują po kilka osób, natomiast supermarkety zabierają im chleb. Poza tym, nadmierne nagromadzenie w Ostródzie tych molochów jest absolutnie niepotrzebne.
NG: Jak realizowany jest następny punkt pańskiego programu wyborczego, którym jest: „Uczciwy podział środków budżetowych tak, aby trafiły one do mieszkańców a nie wypływały z miasta”?
Cz.N: Na wszystkich spotkaniach oficjalnych mówię o tym, że nasze małe firmy rodzinne płacą podatki do kasy Miasta. Natomiast wielkie firmy wyprowadzają, nie wiem dlaczego, pieniądze na zewnątrz. W ten sposób wypływa rocznie z naszego miasta ok. 1 mln.zł.
NG: Czy Pan robi coś w tej sprawie?
Cz.N: Tak, rozmawiam z tymi inwestorami i namawiam do tego, żeby chcieli wracać do nas. Często słyszę, że tutaj spotykają się z nieprzychylnością instytucji skarbowej i sądzę, że instytucja ta nie powinna przeszkadzać. Zabiegam też o uczciwość biznesową. Nie ukrywam też, że poważnie próbuję porządkować sprawy związane z wymiarem i egzekwowaniem należnych podatków, dzierżaw itp. I tu mogę się pochwalić, bo za 5 m-cy już wykonaliśmy cały plan dochodów po stronie takich umów. Poleciłem służbom finansowym, aby zweryfikowały wszystkie nieruchomości, które są objęte podatkiem a nie płacą go, co było wynikiem braku nadzoru i kontroli. Chcę też uporządkować zasady korzystania z majątku gminy miejskiej dla terenów, które do tej pory gminie nie przynosiły pożytków. Nasz majątek musi być wyceniony, a korzystanie z niego musi być transparentne, czytelne i policzalne.
N.G: Następne hasło: „Wspieranie racjonalizacji wydatków, przywrócenie ładu finansowego i zasady zrównoważonego rozwoju” mieści się, moim zdaniem, w treściach poprzednich haseł.
Cz.N: Tak, mieści się. Nie ukrywam, że bardzo oszczędnie podchodzę do wydawania pieniędzy na promocję i wydatki zbędne, które nazywam nadmiernym rozdawnictwem, bo nie mają one wpływu na proporcje między dochodami a wydatkami. Staram się realizować zadania podstawowe, najpotrzebniejsze. Racjonalizacja wydatków wiąże się też z ograniczaniem nadmiernych płac w naszych spółkach.
NG: Jak się ma wyznawana przez Pana racjonalizacja wydatków do zakupu książki "Okolice Ostródy" (350 egz.) za podwójną cenę?
- Współpraca z wydawnictwem trwa już kilka lat na takich samych warunkach. To ważne, aby Ostróda miała swoje intelektualne zaplecze badające jej historię, tradycje oraz dzień dzisiejszy. Osoby publikujące w wydawnictwie to bezspornie cenny kapitał, który trzeba chronić. Ich praca dla Ostródy przynosi wymierne korzyści – buduje prestiż miasta jako ośrodka badawczego, które dba o swoją przeszłość. Wydatki te należy rozpatrywać właśnie w tym kontekście. Nie płaciliśmy za romansidła czy książki sensacyjne. To nasz wkład w badanie dziedzictwa Ziemi Ostródzkiej. Sposób zapłaty za egzemplarze sygnalne wynika z realizacji wiążącej nas umowy.
N.G: Jak Pan rozlicza niegospodarność?
Cz.N: W Urzędzie trwa kontrola NIK, o którą wystąpiłem. Moje starania w tym temacie zbiegły się w czasie z intencją prokuratury. W dalszym ciągu realizujemy program oszczędnościowy. Głównie chodzi tutaj o zarządy spółek i administrację.
NG: Czy będą zwolnienia w urzędzie?
Cz.N: Dobrze by było, żeby ci, którzy nabyli uprawnienia emerytalne, odeszli na emeryturę. To ich przywilej, nie chcę zmuszać ludzi do odchodzenia po 40 latach pracy. Musi być zachowana właściwa forma. Sprawę każdego człowieka rozpatruję indywidualnie i spotykam duże zrozumienie. Mamy pewien przerost zatrudnienia, ale przy dużym bezrobociu w mieście, pozbawianie kogoś 1600zł. jest nieetyczne. Stwarzamy szereg stanowisk stażystów robót inwestycyjnych, które dofinansowuje Urząd Pracy.
NG: Deklarował pan w kampanii wyborczej pogodzenie zwaśnionych stron w Radzie Miasta. Czy nie Pan wrażenia, że strony te są pogodzone, ale solidarnie zwrócone przeciwko Panu?
Cz.N: Mam takie wrażenie i ubolewam nad tym. Jestem trochę tym zdumiony, ponieważ nasze organy; Rada i Burmistrz, utraciły pewne zaufanie ostródzian. Powinniśmy wszyscy pracować dla społeczności lokalnej. Co gorsze, mówimy głośno, i ja, i wszyscy radni, że to robimy. Sądzę, że Rada chce mi udowodnić, że bez zaplecza politycznego jest ciężko rządzić. Z mojej strony złośliwości nie ma, chcę ze wszystkimi rozmawiać. Ale, zaczynam już upominać strony przeciwne, że nie powinniśmy wchodzić w swoje kompetencje. Prezesi spółek mają określone kompetencje, pracownicy urzędu również. Poganianie do działań i dziesięciu rządzących prowadzi do bałaganu i destrukcji. Mieszkańcy powinni jak najmniej widzieć nas jako ludzi skłóconych, czepiających się drobiazgów czy udowadniających swoje słabości. Jestem projektodawcą każdej uchwały, pomysłów, kierunków rozwojowych. Jeśli idę w złym kierunku, to proszę o wskazanie tego słusznego. Niestety, proszę bezskutecznie. Spotyka mnie tylko bezwzględna i totalna krytyka. Ale docieramy się i liczę na to, że będziemy działać zgodnie, z pożytkiem dla miasta.
NG: Będzie Pan kandydował w następnych wyborach?
Cz.N: Jeśli nie utracę zaufania społecznego, jest to możliwe. Funkcja burmistrza jest ciężka i bardzo odpowiedzialna. Pozbawia człowieka, praktycznie, życia prywatnego. Mam czas, jestem sprawny fizycznie i psychicznie, mam uporządkowane życie rodzinne, więc mogę jeszcze pracować. Nie jestem wolny od drobnych błędów, ale nie wynikają one z mojego lenistwa czy zaniedbań.
N.G: Wiele osób mówi, że jest Pan dobrym człowiekiem i traci na tym, bo wykorzystują tę dobroć pańscy współpracownicy.
Cz.N: Nie podejmuję nigdy pochopnych decyzji i za wszystkie przez siebie podjęte - odpowiadam. Korzystam z doświadczenia moich współpracowników, ale decyduję sam. Staram się ludzi wysłuchiwać, nie stresować, chcę działać prewencyjnie, proszę o właściwą pracę. Problemy rozwiązuję na spokojnie.
N.G: Czy nie jest tak, że boi się Pan niepopularnych decyzji, które mogą negatywnie wpłynąć na pański wynik wyborczy? Chodzi tu, chociażby, o zmiany na pewnych stanowiskach, ale nie tylko.
Cz.N: Nie boję się, jeżeli takie decyzje mają czemuś służyć i wynikają z braku kompetencji i nieprzydatności pracownika. Jeśli ma być to wymienianie dla wymieniania, robienie zmian, bo komuś ktoś się nie podoba, to takich decyzji nie będę podejmował. Nie ukrywam, że duża jest presja zewnętrzna, ale coraz dzielniej to znoszę. Wysłuchuję, konsultuję i na zimno oceniam. Do doskonałości każdemu dużo brakuje, ja też do niej zmierzam.
N.G: Czy jest Pan zadowolony z tego, co zrobił w ciągu ośmiu miesięcy?
Cz.N: Nie wiedziałem, że będzie aż tak dużo spraw do rozwiązania. Trafiłem w wyjątkowo niekorzystnym okresie. Przez 10 miesięcy poprzedzających moją kadencję nie było organu wykonawczego, który by się zajmował swoimi sprawami. Atmosfera referendum nie sprzyjała poprzedniemu burmistrzowi, później była tylko walka polityczna, następnie porządkowanie tego półrocza, co doprowadziło do wszelkich ograniczeń, rozchwianych finansów i zniszczonego całkowicie budżetu. Rozpoczęcie mojego urzędowania na 7 dni przed przekazaniem projektu budżetu Radzie i RIO było wyjątkowo trudne.
N.G: Projekt budżetu, o ile wiem, przygotował komisarz Bojarski.
Cz.N: Owszem, ale tylko w zakresie podstawowych zadań. Na przykład, MABK dostał pieniądze jedynie na administrowanie, a przecież nie tylko tym się zajmuje. Co z remontami itp.? Podobnie było w innych jednostkach i dziedzinach.
N.G: Czy uważa Pan, że zmiana prezesa Żeglugi wyszła spółce na dobre i czy to prawda, że przedłużyliście Szostkowi kontrakt na 5 lat?
Cz.N: Z tym kontraktem to znowu plotka i wymyślanie. Umowa z panem prezesem jest tak skonstruowana, że obowiązuje do następnego Zgromadzenia Wspólników po okresie sprawozdawczym, czyli między kwietniem i czerwcem roku 2014. Ostatnie Zgromadzenie, 27 czerwca, przyjęło sprawozdanie, lecz nie udzieliło absolutorium poprzedniemu zarządowi (Graczykowi).
N.G: Krąży też pogłoska, że chce Pan odwołać prezesa Szostka.
Cz.N: W trakcie wyścigu koni się nie zmienia. Presja jest wyjątkowo duża, ale nie będę działał pod jej wpływem. Jest środek sezonu i taka zmiana zakłóciłaby pracę Żeglugi. Gdybym był przekonany, że firma źle funkcjonuje i nie dotrwa do końca roku, to pewnie bym się zastanowił. Zmiana prezesa wyszła na pewno na dobre, bo gdyby nadal prowadzone były działania poprzednika, sytuacja finansowa Żeglugi byłaby dużo gorsza. Obecny prezes ograniczył o 30% wszystkie koszty, w tym koszty płacowe o 19% i wydatki płacowe zarządu. Płace pracowników szczebla podstawowego pozostały raczej na tym samym poziomie.
NG: Dlaczego chciał Pan odwołać Skarbnika Miasta i jak ocenia Pan postawę radnych, którzy nie poparli pańskiego wniosku?
- Skarbnik jest najbliższym współpracownikiem burmistrza. To od jego sugestii, propozycji czy decyzji zależy nie tylko los budżetu miasta, ale i mój własny. Podpisuję praktycznie codziennie rachunki i faktury na grube tysiące a czasami dziesiątki tysięcy złotych, muszę więc mieć przekonanie, że są one wystawione prawidłowo. Już niewielki błąd, to postępowanie o naruszenie dyscypliny finansów publicznych, które może się skończyć poważnymi konsekwencjami , ale istnieje też realna możliwość postępowań prokuratorskich i sądowych. Dlatego muszę ufać osobie, która to przygotowuje.
Część radnych z różnych motywacji (przyjdzie czas, to ujawnię) chce mi po prostu szkodzić, blokować zmiany, paraliżować decyzje. To przykre, bo staram się zawsze wyciągać pierwszy rękę, nie żywić urazy, pomagać w ich osobistych sprawach.
N.G: Czego więc należy Panu życzyć?
Cz.N: Spokoju i dobrej współpracy z Radą Miasta. Życzyłbym sobie również, aby społeczeństwo ufało w to, że nie zostałem burmistrzem po to, aby siebie usatysfakcjonować i dorobić, że jestem wciąż tym samym człowiekiem.
Życzę więc tego wszystkiego oraz dobrego zdrowia. Dziękuję za rozmowę.