Rozrzutny burmistrz

Faktura za zakup Okolic Ostródy 2013Czy kupiliby państwo zwykłą książkę za cenę dwukrotnie wyższą niż w księgarni? Z całą pewnością nie. Jednak urzędnicy miejscy od pięciu lat kupują pewien tytuł w setkach egzemplarzy za cenę dwukrotnie przewyższającą cenę rynkową. Robiono to za Jana Nosewicza, za Olgierda Dąbrowskiego, robi się tak za Czesława Najmowicza. Co więcej, burmistrz Ostródy publicznie mówił, "nie było problemów w negocjacjach, decyzja była natychmiastowa i uważam, że udana". Czy tak wygląda oglądanie każdej złotówki przed jej wydaniem, czy to jest nowa odsłona oszczędność i racjonalizacji wydatków?

Uwagę zwrócił najnowszy numer "Okolic Ostródy". To właśnie ten tytuł Urząd Miasta z niewiadomych powodów co roku kupuje w setkach egzemplarzy. Cena i liczba książek widoczna na fakturach wskazuje, że są one kupowane za cenę 60 zł za sztukę. Cena jednostkowa w każdej księgarni to 30 zł. Czy urzędnicy kupują wydanie limitowane, ekskluzywne? Nic podobnego.
Urząd Miasta od 2009 roku zakupił w sumie 1660 egzemplarzy tego tytułu. 330 i więcej sztuk rocznie.
 

Rok

Kupiono szt.

kwota zakupu

cena jedn.

pozostało szt.

rozdano szt.

2009

300

    18 000,00 zł

         60,00 zł

0

300  

2010

330

    19 800,00 zł

         60,00 zł

20

310  

2011

330

    20 790,00 zł

         63,00 zł

30

300  

2012

350

    21 000,00 zł

         60,00 zł

40

310  

2013

350

    21 000,00 zł

         60,00 zł

250

100  

 

1660

100 590,00 zł

        

340

1320




Po co w urzędzie tyle książek? Dobre pytanie. Zapytaliśmy u źródła. Urząd Miasta informuje, że ksiązki są kupowane i rozdawane m.in. w konkursach własnych i organizowanych przez inne podmioty oraz dla vipów. Gdy poprosiliśmy o rejestr, kiedy, komu i ile sztuk książek wydano uzyskaliśmy odpowiedź, że nie wiadomo. Co warte podkreślenia w Urzędzie Miasta z 1310 egzemplarzy zakupionych w latach 2009-2012 pozostało 90 sztuk. Z 350 książek kupionych 8 maja 2013 roku na dzień 6 czerwca pozostało 250 egzemplarzy.
Urzędnicy w zasadzie potwierdzają, że nie wiedzą dokładnie, gdzie i ile książek przekazali. Może dla vipów, dla laureatów konkursów, czy może dla siebie, członków rodzin i znajomych? Tego nikt nie wie.
Pytamy więc, jak w Urzędzie Miasta można bez najmniejszej kontroli rozdać książki warte ponad 100 tys. zł?
Za akceptację rozrzutności i marnotrawstwa publicznych pieniędzy odpowiadają bezpośrednio burmistrzowie. Oni bowiem formalnie akceptowali faktury na te "niezbędne" zakupy.
Do sprawy jeszcze wrócimy.