logo: Nasz Głos

Urzędnicy utopili miliony złotych ! Jak zwykle zapłacą podatnicy. Winni pracują nadal

Za szerokie statki, których nikt nie chce przerobić, zaginiony tor kajakowy, przewalające się pomosty, zdezelowane autobusy, sypiące się trybuny stadionu, nie działające podgrzewanie murawy, nową do remontu marinę oraz inne „inwestycje” za dziesiątki milionów złotych, za niechlujstwo urzędników i niektórych polityków zapłacą nie kto inny, jak podatnicy. Ostródzie grozi bowiem realnie zwrot wielomilionowych dotacji unijnych. Po przeprowadzonych audytach, wstępnych postępowaniach prokuratury i kontrolerów NIK-u wyłania się ponury obraz naszego miasta.


- NIK pierwotnie zapowiadał kontrolę w urzędzie na tydzień  czasu. Mijają dwa miesiące, a to jeszcze nie koniec ich pracy- zdradza nam pracownik urzędu miasta - Kontrola przysłana została nie na nasz wniosek, lecz prokuratury, która od ponad roku prowadzi śledztwo w sprawie, między innymi, słynnych na cały kraj statków-dodaje nasz informator.

W międzyczasie, kiedy pracowali kontrolerzy NIK-u, burmistrz ogłosił przetarg na wyłonienie wykonawcy, który podejmie się przeróbki wybudowanych w Gdańsku nowych, za szerokich statków, które były dofinansowane przez UE. Koszt budowy sięgnął około 6 milionów złotych.
Do programu naprawczego i przeróbki statków nikt jednak nie przystąpił mimo tego, że ogłoszenie o przetargu ukazało się nawet w zagranicznej prasie. Żadna ze stoczni nie chciała się podjąć tego zadania- zdradza nam pracownik jednego z wydziałów - Mieliśmy zapytania nawet z Niemiec z Kolonii, ale ostatecznie stocznia nie chciała wziąć udziału w przetargu i nie chodziło tu wcale o pieniądze, ale o możliwości. To, że statki są za szerokie to można naprawić, ale one mają wiele wad i do tego toną. To wstyd dla miasta, bo już nawet kabarety się z nas śmieją- dodaje urzędnik.

To, o czym mówiło się po cichu od roku, staje się od miesiąca smutną prawdą, bo sprawdza się najczarniejszy ze scenariuszy. Prawdopodobnie statki trzeba będzie nie zwodować, a zezłomować i pociąć na żyletki. Do tego, miasto będzie musiało zwrócić ze swojego, i tak dziurawego budżetu, do UE 3,5 milionową dotację, bo nie udało się doprowadzić  projektu do końca. I nie stało się to przez referendum, bo problemy z budową zaczęły się jeszcze w 2011 roku.

- Projekt budowy stanął we wrześniu 2011, czyli długo przed referendum, które odbyło się prawie rok potem - informuje urzędnik urzędu miasta, pracujący przy inwestycjach - Za ponad 6 milionów złotych, które już zostały w tę inwestycję wpompowane, żeby nie powiedzieć zmarnowane, można by wyremontować kilka ulic albo rozpocząć np. budowę wiaduktu nad torami. Bo nie dość, że nie ma statków, to jeszcze będziemy zwracali dotację - dodaje.

Z naszych ustaleń wynika, że mamy problemy, praktycznie, ze wszystkimi ostatnio oddanymi inwestycjami w mieście. Trybuny stadionu, nawet te pod dachem, przeciekają i się rozsypują. Murawa nie jest podgrzewana, bo coś nie działa, pomosty na jeziorze Drwęckim się walą, a nowa marina, która była otwierana jesienią ubiegłego roku, już nadaje się do remontu. Do tego znikł gdzieś cały tor kajakowy i itd...
- Na budowę mariny i linii brzegowej wydano ponad 8 milionów złotych, a co tam zrobiono? Faktury porażają, bo odmalowanie pomostów i dodanie do nich łańcuchów i okuć kosztowało setki tysięcy złotych, a to tylko jedna z faktur- mówi nasz informator – Proszę, niech mieszkańcy Ostródy pójdą i przeczytają tablicę z kosztorysem. To prawdziwy skandal, którym ktoś powinien się zająć- kończy.
W najbliższym czasie spróbujemy zapytać o to wszystko pana Burmistrza. Miejmy nadzieję, że odpowie Państwu za pośrednictwem naszej gazety dlaczego winnych tego stanu rzeczy jeszcze nie ukarano.