DZIECI I RYBY GŁOSU NIE MAJĄ?

Zewsząd słyszy się głosy o upadku obyczajów wśród dzieci i młodzieży. Piją, palą, zażywają narkotyki, awanturują się, przeklinają. Zarzuty poważne, ale przecież nie dotyczące wszystkich. Tym bardziej należy się cieszyć, jeśli dzieciaki chcą zrobić coś pożytecznego. Zawsze znajdą się jednak tacy, którzy są przeciw. Oto krótka historia pewnego boiska, które chociaż jeszcze nie powstało, już zdążyło wzbudzić wiele kontrowersji.
Zaczęło się jesienią ubiegłego roku. Wtedy to grupa młodzieży z bloków przy ul. Grunwaldzkiej postanowiła urządzić sobie boisko do siatkówki. Rozpoczęli prace przy wyrównywaniu terenu, szybko przerwane interwencją Straży Miejskiej, zaalarmowanej przez czujnych mieszkańców. Strażnicy polecili im przerwanie prac i złożenie prośby o zgodę na budowę boiska do Urzędu Miasta. Sprawę odłożono do wiosny. W kwietniu petycję w tej sprawie podpisało ok. 30 mieszkańców okolicznych bloków. Chłopcy nie czekali zbyt długo na reakcję Urzędu Miasta. Pojawili się panowie, którzy dokonali pomiarów terenu i wkopali słupki. Resztę prac mieli wykonać pomysłodawcy.
Zabrali się zatem do roboty. Zdążyli uporać się z niewielkim fragmentem terenu, załatwić piasek do wysypania boiska i ustalić kwotę składki na siatkę. Zapał do pracy ostudziła im nieco kolejna interwencja strażników miejskich. Znowu coś się komuś nie podobało. Przeciwnicy powstania boiska wystosowali kontrpetycję do Urzędu Miasta, w której z uporem godnym lepszej sprawy sprzeciwiają się powstaniu boiska. Z dziećmi nikt z nich nie chce w ogóle rozmawiać, zgodnie z zasadą "dzieci i ryby głosu nie mają".
Przyjrzyjmy się zatem argumentom, którymi posługują się zaciekli przeciwnicy dziecięcej inicjatywy. Przede wszystkim są oburzeni faktem, że nikt z nimi nie uzgodnił powstania boiska. Jest to oczywistą nieprawdą, ponieważ chłopcy biegali z petycją w tej sprawie po wszystkich lokalach. Zaciekle bronią też "pasa zieleni" między blokami a śmietnikiem. Ten pas zieleni to po prostu zrudziała trawa, mocno już przerzedzona i służąca za toaletę okolicznym psiakom. Pretensje dotyczą też ewentualnych hałasów przy grze w piłkę (tuż obok jest boisko do gry w piłkę nożną i jakoś nikt nie protestuje). Przeciwnicy boiska wybiegają daleko w przyszłość i pytają dramatycznie, kto pokryje im koszty wybitych szyb (dla przypomnienia: gra w siatkówkę polega na przerzucaniu piłki przez siatkę, a nie na celowaniu w okna).
Póki co chłopcy przerwali prace nad budową boiska. To naprawdę przesympatyczni młodzi ludzie, którzy chcą sami zrobić coś pożytecznego. Nie tylko dla siebie - przecież nie ogrodzą boiska, będzie ono dostępne dla wszystkich. Niejeden rodzic zadeklarował już, że też chętnie pogra na nowym boisku.
Szkoda jedynie, że tak cenna inicjatywa może zostać zablokowana. Miejmy nadzieję, że osoby podejmujące decyzje w tej sprawie wykażą się zdrowym rozsądkiem. A wszystkich przeciwników boiska prosimy : zastanówcie się, czy warto kruszyć kopie. Czy naprawdę nie lepiej mieć w młodych sąsiadach przyjaciół, a nie wrogów? Czy rzeczywiście "przyszłość narodu" powinna pałętać się bez celu pod blokami? Z tego jeszcze nigdy nic dobrego nie wynikło.
O dalszych losach boiska i o tym, czy dzieciom udało się jednak coś zwojować w tej sprawie, poinformujemy Państwa w najbliższym numerze.