Referendum to nie „zło i demagogia” !!! Referendum to podstawowe prawo demokracji!!!

Od dłuższego już czasu jesteśmy przekonywani przez obecne władze miasta, że referendum to zło i że  „wymyślili je źli ludzie”. Nie minęło jeszcze 25 lat od czasu jak możemy mówić, że żyjemy w wolnym kraju.. Jednak czy zmienił się sposób naszego myślenia? Czy wyedukowały się nowe elity i świadome społeczeństwo? Czy społeczeństwo dojrzało już do demokracji?

Ostródzki przykład pokazuje, że nasze społeczeństwo powoli budzi się z letargu. Wolność dała nam prawo decydowania o tym kto, kiedy i jak będzie zarządzał naszym wspólnym dobrem. Uświadomiła nam, że władza raz dana nie jest dana na zawsze. W 1989 roku otworzyły się przed Polakami nowe perspektywy, jednak dopiero teraz zaczynamy z nich w pełni korzystać. Demokracja umożliwiała nam zaangażowanie się w rozwój własnej społeczności i wsparła tworzenie się współczesnych „civitas”. Po drodze w trudnych czasach transformacji ideały stopniały, zastąpiły je dawne układy, kumoterstwo, nepotyzm. Populizm naszych polityków sięgnął zenitu. Hipokryzja i prywata lokalnych przedstawicieli władzy szybko przyniosła  zawód i rozczarowanie.
Czy dla naszych samorządowców liczy się tylko władza i zaspokajanie niespełnionych ambicji? Przecież rozczarowane społeczeństwo i tak wcześniej czy później im podziękuje. Zadziwiającą cechą ostródzkiego życia samorządowego jest jego zupełna nieprzewidywalność. Nie da się przecież logicznie wyjaśnić samobójczych posunięć niektórych ostródzkich POlitykierów. W czasie kampanii wyborczej kandydaci na lokalnych przedstawicieli składali swoje niezliczone obietnice. Codzienna rzeczywistość szybko je zweryfikowała. Zdobyte samorządowe stołki zapoczątkowały u wielu proces widzenia czubka tylko własnego nosa. Nabyta czy też wrodzona pogarda i arogancja wobec wyborców sprawiła, że szybko zapomnieli o zadaniach, które powinni realizować. Zachłysnęli się władzą, służebna rola wobec społeczeństwa wciąż pozostaje dla nich niezrozumiałą abstrakcją.
Rachunki za to płacą wszyscy, szczególnie ci najbardziej wykluczeni. Ilu mieszkańców blokowisk i peryferyjnych osiedli korzysta dziś z hoteli i wyciągów? Z okien urzędu miasta widać tylko jezioro, liczy się wyłącznie wspieranie prywatnych inwestycji, króluje wizja turystycznego kurortu. Bajki o turystycznym eldorado krążą po mieście już od lat. Sezon właśnie się rozpoczął i potrwa zaledwie trzy miesiące. Na zapomnianych przez zarząd miasta peryferiach nie działa jak powinna kanalizacja, - to przecież  nie problem. Kłopoty komunikacyjne, korki, brak ulicznych świateł, to podobno nierozwiązywalne i normalne kłopoty wielkomiejskiego życia. Parkingi? - a po co !!! Że  bieda i bezrobocie? - to nie są problemy zarządu tylko całej Europy !!! Nie wywożą śmieci? Co z tego, że pod Morlinami już cała góra wyrosła. Ludzie krążący po śmietnikach – co tam przecież to codzienność. Brak pracy, zaniedbane dzielnice, śmieciowiska, wylewająca kanalizacja, smród, miasto B i C. Ostróda drodzy rządzący stanowi jeden i to wcale niemały organizm! Sprowadzanie miasta tylko do roli nadjeziornego City to jakieś totalne nieporozumienie. Pomysł zrobienia na siłę z Ostródy drugiego Saint-Tropez nie znajduje zrozumienia wśród mieszkańców, niewiele będą mieli z tego pożytku.

Nasi ostródzcy zarządcy o takich pojęciach jak partycypacja obywatelska, konsultacja  społeczna i innych formach współpracy z wyborcami zapewne zapomnieli.
Działają według zasady – „w polityce nie ma zasad.” Informowanie obywateli o swoich zamierzeniach uznano za zbytek, poznanie opinii wyborców nie jest już do niczego potrzebne. Taka postawa powoduje, że informowanie i komunikacja zamienia się w polityczne kłamstwo. Miejmy nadzieję, że deprawacja, arogancja i prostytucja polityczna uprawiana przez część samorządowców nie stanie się w naszym mieście normą. Lokalna polityka nie może być oderwana od życia, musi zawierać odpowiedzialność za ludzi, musi uwzględniać potrzeby mieszkańców i troszczyć się o całość społeczności, a nie tylko o wybraną wąską grupę. Lokalni politycy nie mogą unikać odpowiedzialności za podejmowane decyzje.
Dlatego dla wielu przedstawicieli samorządu (tzw. władzy) nie na rękę jest promowanie tej bezpośredniej formy demokratycznego nadzoru jaką jest referendum. Chętniej widzieli by siebie jako nieodwoływalnych. Niestety w obywatelskim społeczeństwie do którego tak usilnie dążymy, referendum jest podstawowym prawem obywateli do wyrażania swojej opinii i oceny pracy tych, których wybrali. Dzięki referendum mamy możliwość wpływania na losy i rozwój Ostródy. Mieszkańcom daje ono poczucie bezpieczeństwa i możliwość decydowania o tym w jakim kierunku chcą zmierzać. Głosując w referendum wiemy, że nasza opinia coś znaczy, że głosowanie to nie  bezimienny krzyżyk raz na cztery lata.
Do tej pory referenda w Polsce nie były popularne. Szkoda, pozwalają nam przecież sprawować bezpośredni nadzór nad samorządem, który sami wybraliśmy i mamy prawo oczekiwać, że będzie działał w interesie wyborców i oceniać czy wywiązuje się z obietnic wyborczych. Referendalne korzenie sięgają czasów starożytnego Rzymu, w XVIII wieku w ten sposób uchwalano pierwsze konstytucje - dobrych przykładów można by mnożyć. Wiele wysokorozwiniętych krajów starej demokracji  stosuje je z powodzeniem od lat. Przynosi to tylko obopólne korzyści.

W Ostródzie przed laty taż mieliśmy przykład bezpośredniej demokracji. Wtedy za referendum stał Olgierd Dąbrowski - to był przypomnę pamiętny rok 1996. Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej odbyły się w Anglii, gdzie dziś układa sobie życie na nowo dwa miliony Polaków. Obecny burmistrz zapewne uważał wtedy, że nie była to tylko demagogia tak jak chętnie to dziś podkreśla. Wbrew temu co usilnie wielu stara się nam wmówić, obecnie nie chodzi tak jak przed laty o stołki!!! Teraz chodzi o sprawiedliwość społeczną. W dniu wyborów 21 listopada 2010 roku na Olgierda Dąbrowskiego zagłosowało 5459 mieszkańców. Inicjatorzy referendum przed ustawowym terminem zebrali blisko 4000 podpisów mieszkańców popierających referendum. Ich celem jest odwołanie z funkcji obecnego burmistrza Ostródy Olgierda Dąbrowskiego i nowe demokratyczne wybory. Wobec takich cyfr słowa burmistrza, że „Referendum to czysta polityka, demagogia poparta kłamstwami, jad, nienawiść, awantura, starty ogromne, prywata i czarny PR, otumaniani mieszkańcy” to głupoty świadczące jak dalece można stracić  kontakt ze społeczeństwem Ostródy. Przypomnę może warto, że zarząd miasta pracuje za publiczne pieniądze i traktowanie takiej dużej grupy wyborców z góry jest lekceważeniem i krótkowzrocznością. Dziś sprawowanie władzy nie jest dożywotnie i absolutne! Faktem jest, że publiczne pieniądze wydaje burmistrz na demagogiczne teksty w swojej obronie. W mediach gloryfikuje swoją osobę przedstawiając zwolenników referendów prawie jak wyrzutków społecznych! Jestem przekonany, że bardziej niż na ratowanie stołków przydałyby się wydać te pieniądze na cele pożyteczne dla miasta i jego mieszkańców.

Zarzut, że referendum jest polityczne to kompletna bzdura. Wszyscy jesteśmy polityczni, „człowiek  to zwierzę polityczne” mawiał Arystoteles. Człowiek dojrzały i odpowiedzialny bierze udział w życiu nie tylko prywatnym, ale uczestniczy też w publicznym. Nie ma nic w tym złego, że chce wyrażać własne opinie. W języku greckim „idiota” oznacza tego, który zajmuje się tylko sobą. W Ostródzie nie chodzi o politykę partyjną, ale społeczną - dotyczącą nas wszystkich.

Szkoda, że burmistrz i jego ekipa nie odrobili lekcji z demokracji. Powinni wiedzieć, że lokalne referendum może być przeprowadzane właściwie w każdej sprawie, jeżeli taka jest wola społeczności. Wszyscy życzylibyśmy sobie aby osoby sprawujące władzę z nadania społecznego były uczciwe, wiarygodne i odpowiedzialnie. W opinii wielu mieszkańców Ostródy władza w mieście jest niegospodarna, uprawia  prywatę, dzieli na lepszych i gorszych. Zwalanie winy za niegospodarność na burmistrza Nosowicza jest nieuczciwe i niesprawiedliwe. Przypisywanie sobie tylko wszystkich sukcesów tego pięknego miasta to delikatnie mówiąc niegodziwość. Można próbować to zrozumieć, burmistrz i jego poplecznicy walczą o swoje stołki, o ciepłe posadki, o „być albo nie być”. Ludzie mieszkający w tym „turystycznym” mieście pozostają bez pracy, każdego dnia walczą o szansę na normalność, walczą o godziwe warunki do życia.
Jednym z najważniejszych problemów współczesnej demokracji jest kontrola nad politykami i ich poczynaniami. Referendum to konstytucyjne prawo do sprawowania nadzoru  jednostki nad władzą publiczną, to podstawa naszego ustroju. Brak takiego nadzoru w polskim życiu publicznym sprawił, że codzienność wzniosła się na szczyty absurdu. Dwadzieścia trzy lata po upadku komuny Mrożek wciąż ma o czym pisać. Wszyscy chcemy żyć w normalnym państwie, normalnym mieście, w społeczeństwie, gdzie przestrzega się uczciwych zasad, gdzie przyzwoitość i sprawiedliwość to norma.
Ostródzkie referendum 2012 przełamało w końcu wieloletnią bezradność mieszkańców i bez względu na jego wynik jest dobrym krokiem ku normalności. Historia wielokrotnie pokazała, że niemożliwe stało się możliwe. Razem można więcej, dlatego bez względu na opinie i poglądy zachęcam wszystkich do aktywnego udziału w głosowaniu!!!

TGudaczewski