Komu ufać?

Dziś w demokratycznych krajach rzadko już spotyka się osoby pilnujące przebiegu wyborów. Nad rzetelnością głosowania czuwają komisje wyborcze. Po 1989 roku nie zawsze wszystko było doskonałe, mogły zdarzać się nadużycia, wprowadzono więc możliwość udziału obserwatorów - mężów zaufania. W tym roku w Ostródzie nad przebiegiem wyborów również czuwały takie osoby. Niestety działania jednej z nich, kładą się cieniem na tę zaszczytną funkcję.

Mężów zaufania najczęściej wyznaczają ich komitety wyborcze lub poszczególni kandydaci. Z reguły są to osoby cieszące się zaufaniem społecznym, czuwające nad rzetelnością i przebiegiem zgromadzeń, zebrań bądź wyborów. Z wytycznych dla obwodowych komisji dowiadujemy się że:
W dniach głosowania w lokalu komisji przy wszystkich czynnościach komisji mogą być obecni mężowie zaufania. W lokalu komisji powinni nosić identyfikatory z imieniem, nazwiskiem, funkcją oraz nazwą podmiotu, który reprezentują. Mężowie mają prawo obserwować wszystkie prace komisji i wnosić uwagi do protokołu głosowania w obwodzie, nie mogą jednak wykonywać żadnych czynności członka komisji. Jest to sprzeczne z ich funkcją i rzuca cień na intencje.
Dalej czytamy: Przewodniczący komisji może wydać polecenia o charakterze porządkowym, jeżeli uzna, że działania mężów zaufania wykraczają poza ich uprawnienia. Fakt ten należy jednak odnotować w protokole głosowania. Przewodniczący komisji informuje również mężów zaufania o przysługujących im prawach i wskazuje im miejsce w lokalu komisji, które umożliwi im obserwację przebiegu prac komisji.

Około godz. 1:30 w nocy z niedzieli na poniedziałek odwiedzając obwodową komisję wyborczą nr 15 w celu spisania danych o wynikach byliśmy świadkami sceny, której się zupełnie nie spodziewaliśmy.
Mimo iż radny Tomasz Przemysław Podsiadło nie był na liście członków obwodowej komisji wyborczej Obwód 15 okręgu nr 4 brał czynny udział w pracach komisji.
Jako mąż zaufania z ramienia Platformy Obywatelskiej czuwał nad demokratycznym przebiegiem wyboru burmistrza i radnych w obwodzie nr.15. Ustawa dopuszcza taką możliwość, mimo, że sam jest radnym i kandydatem na radnego w innym okręgu. Natomiast nie miał prawa wykonywać jakichkolwiek czynności przypisanych członkom komisji. Mógł tylko obserwować i wnosić uwagi!!! Poniższe zdjęcia nie pozostawiają złudzeń co do czynności jakie wykonywał. Dziwi brak stanowczej reakcji przewodniczącego tej komisji, który tolerował takie zachowanie. Trudno o inny wniosek w przypadku, kiedy radnemu Tomaszowi Podsiadło nikt nie przeszkadzał w wręcz pomagało mu dwóch innych członków komisji. Radny Tomasz Podsiadło nie znajdował się na liście członków komisji co potwierdził nam przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej,  którego poprosiliśmy o opinię i potwierdzenia tego faktu. Nie mógł gdyż zabrania tego ustawa. W poniedziałek 22 listopada w rozmowie z osobą z działu prawnego Państwowej Komisji Wyborczej uzyskaliśmy potwierdzenie, iż mąż zaufania nie miał prawa wykonywać czynności jakich byliśmy świadkami. Na pytanie czy grożą za to jakieś konsekwencje otrzymaliśmy informację, że ustawa nie przewiduje żadnych konsekwencji wobec osoby pełniącej role męża zaufania a dopuszczającej się tego typu zachowania. Dziwi, że osoba piastująca przez cztery lata funkcję radnego, zasiadająca w komisji rewizyjnej, podkreślająca swoje wykształcenie prawnicze, w tym również w swoich materiałach wyborczych, narusza wytyczne ustawy o wyborach. Ocenę zachowania radnego i kandydata do rady pozostawiamy państwu.

Cytując Tomasa Masaryka ,filozofia i najdłużej urzędującego prezydenta naszych południowych sąsiadów:
"A więc demokrację już mamy, teraz jeszcze jakichś demokratów"


foto: OstrodaOnline.pl

Jacek Piech i Tomasz Gudaczewski