Lekarz specjalistycznej karetki pogotowia (tzw. erki) zmarł podczas wizyty wyjazdowej ostródzkiego pogotowia do pacjentki w odległym o kilkanaście kilometrów Miłomłynie. - Pacjentka zgłaszała duszności, więc mogło to oznaczać poważną chorobę, doktor pojechał do niej, zbadał ją, zaordynował leki. Niestety w trakcie sam poczuł się źle, poprosił nawet o otworzenie okna, ale nie pomogło. Stracił przytomność - powiedział zastępca dyrektora szpitala w Ostródzie Krzysztof Sawicki.
Oprócz lekarza w karetce typu "erka" było dwóch sanitariuszy. "Obaj natychmiast zaczęli reanimować doktora, a podejrzewając, że mają do czynienia z zawałem albo zatorem, wezwali też drugi zespół karetki z lekarzem i helikopter. Niestety, mimo godzinnej reanimacji, lekarz zmarł" - dodał Sawicki.
Jak powiedział dyrektor szpitala w Ostródzie Sławomir Ogórek, pracownicy szpitala są poruszeni śmiercią lekarza, który wiele lat pracował w tym szpitalu - był chirurgiem oraz pracował w pogotowiu. - Dzień, w którym doszło do wypadku tj. wtorek, był normalnym dniem pracy tego lekarza, przyszedł ok. 7 rano na dyżur, na nic się nie skarżył, choć wiemy, że miewał kłopoty zdrowotne. Do wypadku doszło po 13 więc nie ma mowy o wielogodzinnej pracy, czy braku odpoczynku. To po prostu bardzo, bardzo nieszczęśliwy wypadek, scenariusz jak z horroru - przyznał Ogórek.
cały artykuł: Onet.pl