Dni, których jeszcze nie znamy...

Jest zimny styczniowy wieczór. Twój nowy kalendarz jeszcze nie domyśla się, jakich wydarzeń będzie świadkiem. Inny kalendarz, który stoi na półce z książkami, między budzikiem a zdjęciem syna, wie, że jego czas już minął. Widniejąca data 31 grudnia jest dla niego wyrokiem.
Jeszcze raz weźmiesz go do ręki i przerzucisz powoli kartki, aby przepisać ważne dla Ciebie daty imienin i urodzin bliższych lub dalszych znajomych. Tego w tym roku nie odnotujesz, bo pomimo tego, że corocznie dzwonisz i składasz życzenia, nie usłyszałeś: "przyjdź koniecznie". Tamci nie byli na Twoich imieninach już od trzech lat, jeszcze inni zobojętniale mijają Cię na ulicy. Potem zastanawiasz się, jak to się dzieje, że z roku na rok tych dat jest coraz mniej... Kalendarz ma coraz więcej czystych kartek, telefon coraz rzadziej dzwoni. Obiecujesz sobie, że po Nowym Roku przestaniesz palić, będziesz pił mniej piwa, znajdziesz sobie kogoś, zaczniesz oszczędzać, położysz kafelki w łazience, polubisz szefa i w ogóle będzie lepiej...
Ilu kalendarzom już to obiecałeś? Nałóg jest silniejszy od ciebie, piwo lubisz. Kobiety? Jedna chciała, abyś miał białe Audi, inna, żebyś ją zabrał na wycieczkę do Egiptu. Oszczędzanie nie wychodzi, kafelków nie masz za co położyć, szef się nie da lubić... A więc co? Zastój, nostalgia, beznadzieja? Wegetacja? Zrób coś! Poderwij się! Jeszcze nie tak dawno wydawało ci się, że góry możesz przestawiać. A dzisiaj... Nowy Rok przyszedł, choć nikt go o to nie prosił.