Mister Poland Warmii i Mazur wybrany! (Część I)

W sobotę, 1 grudnia br. w Domu Kultury w Morągu odbyły się Wybory Mister Poland 2001. Najprzystojniejszym mężczyzną naszego regionu został 30 letni Grzegorz Staszewski z Ostródy. O jego zainteresowaniach i planach na przyszłość rozmawiają z nim: Agnieszka Jaroszewska i Agnieszka Szaciłowska.
"G.O.": Powiedz nam czym zajmujesz się w życiu?
G.S.: Już od ponad dwudziestu lat trenuję piłkę nożną, zacząłem jak miałem dziesięć lat. W wieku lat 19 wyjechałem do warszawskiego klubu, w którego barwach występowałem cztery lata. Następnych kilka lat grałem w Niemczech. W tej chwili jestem znów w Ostródzie, ale nie zamierzam zostać tu na stałe, bowiem dalej chcę jeździć po klubach, trenować dopóki ktoś będzie interesował się moją grą i pozwoli zdrowie.
"G.O.": Co skłoniło Cię do podjęcia decyzji, żeby startować w wyborach na "tego najprzystojniejszego"?
G.S.: Tak naprawdę to moja mama zadzwoniła pod numer telefonu podany w gazecie i zgłosiła moją kandydaturę. Dopiero potem zapytała się mnie, czy może mnie zgłosić do tych wyborów. Kiedy stwierdziłem, że tak, odparła, że już to uczyniła. Podała mi telefon do organizatora i sam umówiłem się już na pierwsze spotkanie. Odbyło się ono na początku listopada.
"G.O.": Jak zareagowała wobec tego mama, gdy dowiedziała się, że wygrałeś?
G.S.: Była bardzo zadowolona, widać było tę radość w oczach.
"G.O.": Jak wyglądały takie spotkania?
G.S.: Z Ostródy było 4 chłopaków, w Morągu koło 20 osób, każdy miał rozmowę indywidualną, która trwała mniej więcej 5 minut. Na drugim spotkaniu omawiano sprawy organizacyjne, mieliśmy podany już termin kilkudniowego szkolenia, takiego obozu stacjonarnego, który odbył się koło Morąga. Mieliśmy tam ćwiczyć to, co ludzie mieli zobaczyć na wyborach.
"G.O.": Z jakim nastawieniem do tego podchodziłeś?
G.S.: Traktowałem to bardziej jako zabawę, cieszyłem się, że mogę w niej uczestniczyć. Gdzieś w głębi ducha miałem nadzieję, że może znajdę się w pierwszej trójce finalistów, ale na pewno nie sądziłem, że zostanę Misterem.
"G.O.": Jak zareagowałeś, gdy usłyszałeś werdykt?
G.S.: Byłem bardzo mile zaskoczony. Ogarnęła mnie radość.
"G.O.": Jak oceniasz konkurencję?
G.S.: Bardzo szybko zgraliśmy się wszyscy. Nie było żadnych problemów. Razem chodziliśmy na posiłki i próby do Kina Narie, atmosfera była bardzo przyjazna. Nikt nie okazywał zazdrości.
"G.O.": Wiemy, że największe Twoje hobby to piłka nożna. A co z innymi zainteresowaniami? Jakie jeszcze masz pasje?
G.S.: Oprócz piłki zajmuję się ratownictwem wodnym. Jest to bardzo odpowiedzialne zainteresowanie. Uwielbiam motory. Teraz mam Dragstera, amerykański motocykl ciężki z dużą kierownicą i szerokimi oponami. Lubię też nurkować. Pociągają mnie sporty ekstremalne, lubię ryzyko, ale na sportowo. Jednym z moich marzeń jest też oddać kilka skoków spadochronowych.
"G.O.": Twoja wysportowana sylwetka każe przypuszczać, że spędzasz sporo czasu na siłowni? Czy prowadzisz zdrowy tryb życia?
G.S.: Nie chodzę na siłownię, ale uprawiam jak już mówiłem sport. Ponadto nie palę papierosów i nie piję alkoholu.
"G.O.": Czytelniczki zapewne zainteresuje coś jeszcze. Wobec tego musimy być teraz trochę mniej dyskretne i zapytać Cię o Twoje sprawy sercowe. Czy masz swoją "drugą połowę"?
G.S.: No cóż... Powiem może tak, że w chwili obecnej nie chciałbym się na ten temat wypowiadać...
c.d.n...