Przyjaciele zwierząt

Współczesna cywilizacja wykształciła model, w którym zwierzęta są całkowicie zależne od ludzkiej woli. To od nas zależy, czy będą mogły żyć i rozwijać się w zdrowiu. Niestety wielu jest pozbawionych wrażliwości na "psi los", a niektórzy posuwają się nawet do okrutnie nieludzkiego traktowania "mniejszych braci". W celu zapewnienia bezpieczeństwa tym, co swego głosu nie mają, 136 lat temu powstało Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami w Polsce, współpracujące z Królewskim Towarzystwem Opieki Nad Zwierzętami w Londynie. Rozmawiamy dzisiaj z Prezesem TONZ w Ostródzie Marianem Szyłobrytem.
- Proszę o parę słów wstępu na temat TONZ w Ostródzie.
M.S.: - W naszym mieście jako formalne stowarzyszenie działamy od roku, dokładnie od listopada. Celami podstawowymi Towarzystwa, tak jak zapisano w statucie, są: działanie na rzecz humanitarnego traktowania zwierząt, ich poszanowania, objęcia ochroną i otoczenie opieką. Ponad to, kształtowanie właściwego stosunku do zwierząt i oczywiście wszelkie działanie na rzecz ochrony środowiska, co stanowi cel podstawowy. Nasze grono liczy sobie około trzydzieści osób i są to ludzie z wielu różnych kręgów społecznych: lekarze weterynarii, lekarze medycyny, prawnicy, nauczyciele, wszyscy, którym los zwierząt nie jest obojętny.
- Dzisiejsza kondycja polskiego społeczeństwa nie jest najlepsza, żeby nie powiedzieć tragiczna. W natłoku codziennych spraw i problemów chyba brakuje miejsca dla "psich spraw".
M.S.: - Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że i wśród ludzi jest straszna bieda ale nie wolno nam zapominać o zwierzętach. Gdy cywilizacja zachwiała naturalną równowagą w naturze, ciężar jaj zachowania przeszedł na ludzi. Jest to olbrzymia odpowiedzialność, od której nie mamy prawa się uchylać. Do 1998 roku polskie prawo traktowało zwierzęta wręcz przedmiotowo. Dopiero ustawa o ochronie zwierząt potwierdziła ich prawa.
- Jak te ideologiczne cele przekładają się w praktyce? Czym konkretnie zajmuje się Towarzystwo w Ostródzie?
M.S.: - Naszym chlebem powszednim są interwencje. Codziennie otrzymujemy sygnały od obywateli o przypadkach zaniedbania zwierząt bądź o takich, które wymagają opieki. Wtedy nie pozostaje nic innego jak wsiąść w samochód i jechać i dokonać oceny sytuacji. Towarzystwo nie jest organem mogącym egzekwować prawo. Nasze zadanie polega na wydawaniu opinii. Wójt albo burmistrz miasta po zapoznaniu się z sytuacją, może wydać decyzję, że dane zwierzę będzie natychmiast odebrane właścicielowi. W ostatnich dniach załatwialiśmy sprawę pewnego bociana z Grabina, który okazał się za słaby by odlecieć do tzw. "ciepłych krajów", został odrzucony przez stado. Udało mi się załatwić mu miejsce na zimę w Kortowie. To jednak nie koniec perypetii. Do dzisiaj nie wiem, czy Andrzej Famulski go złapał. Proszę sobie wyobrazić, nie tak łatwo złapać bociana. Można podejść do niego na odległość dwóch metrów a on nagle odleci kilkadziesiąt metrów dalej.
A poza interwencjami?
M.S.: - W ramach kształtowania właściwego stosunku do zwierząt przymierzamy się do zainicjowania powstawania w placówkach pedagogicznych Szkolnych Kół Przyjaciół Zwierząt. Członkiem takiego koła może być każdy uczeń, który poprzez swoje działanie i postawę pomaga zwierzętom. Do utworzenia koła wymagana jest liczba co najmniej 9 członków. Myślę, że w każdej szkole znajdzie się grupka chętnych. W ramach działalności koła młodzi przyjaciele mogą gromadzić karmy i dokarmiać zwierzęta w okresie zimy, oczywiście pod odpowiednim nadzorem, przygotowywać szkolne gazetki ścienne, wystawy, konkursy plastyczne, ogłaszanie i przygotowywanie pogadanek dla klas młodszych. Poza tym w wachlarzu zajęć mogłoby znaleźć się pomoc bezdomnym kotom i psom i nawiązanie współpracy ze schroniskiem dla zwierząt.
- Jakie są aktualne bolączki towarzystwa?
M.S.: - Nie mamy w tej chwili lokalu ani środków finansowych na takowy. Towarzystwo jest organizacją opartą na wolentariacie, jej celem nie jest pozyskiwanie środków finansowych, choć statut tego nie zabrania. Na razie korzystamy z gościnności MDKu. Sala jest nam udostępniana za darmo ale służy tylko do spotkań. Stałej siedziby jako takiej nie mamy. Poważnie utrudnia nam to kontakt z mieszkańcami. Mimo to mamy wiele interwencji. Absolutnie nie mogę narzekać na współpracę z wójtami i sołtysami. Niestety w przypadku ostródzkich włodarzy takowa nie istnieje. Należy tu zaznaczyć, że samorząd lokalny jest zobligowany do współpracy z nami. Jesteśmy na siebie skazani. Ustawa o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 r. wyraźnie mówi w Art. 3: w celu realizacji przepisów ustawy właściwe organy administracji rządowej i samorządu terytorialnego współdziałają z samorządem lekarsko – weterynaryjnym, Państwową Inspekcją Weterynaryjną oraz z innymi instytucjami i organizacjami społecznymi, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt. W sprawie lokalu występowaliśmy nie raz. Załatwienie sprawy obiecywał Jan Wasilewski a także burmistrz.....Bez skutku.
- Jak przedstawia się problem bezdomnych psów i kotów?
M.S.: - Niebagatelnym problemem jest sprawa bezdomnych kotów. Te zwierzęta bardzo szybko się rozmnażają i rozprzestrzeniają. Nigdy nie było tak, żeby w lasach były koty. To niebezpieczne zjawisko ze względu na wściekliznę. W naszych lasach nie wykłada się jeszcze szczepionek. Jeśli chodzi zaś o psy nie dotarły do mnie wiadomości o pojawieniu się regularnych watah.
- Chciałabym jeszcze zapytać o pana zdanie na temat funkcjonowania ostródzkiego schroniska, w jakiej jest ono kondycji?
M.S.: - Uważam, że funkcjonuje niewłaściwie. Schronisko, czy to w Ostródzie, czy gdziekolwiek indziej, powinno się opierać na trzech fundamentalnych zasadach: przyjazne dla zwierząt, otwarte dla ludzi i zachowanie zasady "non profit", czyli nakierowanie działalności na ważne społeczne cele a nie na generowanie zysków. Moim zdaniem niedopuszczalne jest trzymanie w jednym kojcu psów różnej wielkości. Ten najmniejszy zawsze będzie poszkodowany. Proponuje odwiedzić schronisko w Iławie i porównać. Wiem, że brak funduszy ale przy dużych zdolnościach organizacyjnych można wiele zdziałać.
- Dziękuję za rozmowę a do tematu schroniska chyba jeszcze wrócimy, bo jest to temat ciągle intrygujący. Czego można życzyć Towarzystwu?
M.S.: - W tej chwili najważniejsza jest akcja organizowania w szkołach Kół Przyjaciół Zwierząt i już za parę tygodni mam nadzieję, że będą działały pełną parą.
Za powodowanie zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat! (przyp. red.).