Red Stage na Ostróda Reggae Festival 2016. foto: Jacek Piech

Piątek w Reggae Town

Idąc brzegiem jeziora w jego centralnym punkcie, ponownie jak co roku napadła na mnie pozytywna energia. Lubię ten rodzaj ataku. To mieszanka wpadającej w ucho, zmuszającej do choćby delikatnej wibracji w jej rytmie muzyka reggae, to wszechobecne trzy pozytywne kolory i oczywiście widok mnóstwa uśmiechniętych twarzy. Ostróda znowu żyje a serce się raduje na widok takiej dawki pozytywnych doznań.

Może to i banał, ale dla mnie bez wątpienia to potwierdzony wieloletnią obserwacją fakt. Ostróda tylko raz w roku jest pozbawiona wszelkich trosk, staje się wyjątkowo pozytywnym miejscem, pełnym ludzi, którzy robią jedną rzecz. Bawią się, są uśmiechnięci, cieszą się każdą chwilą i co najważniejsze dzielą się swoją radością, wręcz zarażają innych tym stanem ducha. Dzieje się tak podczas Ostróda Reggae Festival.
Wiem co mówię. Jestem na festiwalu od 2004 roku. Widziałem wiele rzeczy, to jedno się nie zmienia. W tym roku, co potwierdzają rozmowy z innymi ludzi związanymi z festiwalem, widać zmianę pokoleniową. Jest dużo więcej młodych ludzi. Widać ich wielu na molo podczas nauki tańca, widać radosnych ludzi w całym mieście, widać ich pod trzema festiwalowymi scenami.
Ogromnie to cieszy.

Zdjęcia z piątku Facebook.com/OstrodaOnline